75 milionów euro na remont Gorch Focka

Środowisko żeglarskie w Niemczech odetchnęło z ulgą. Tamtejsza minister obrony podjęła decyzję o kontynuowaniu remontu legendarnego żaglowca szkolnego Gorch Fock, mimo że na naprawę trzeba będzie wydać wielokrotnie więcej niż na budowę dwóch nowych jednostek.

 

W ostatnich miesiącach przyszłość słynnego trzymasztowego barku stanęła pod wielkim znakiem zapytania. Żaglowiec od ponad roku przebywa w suchym doku w Bremerhaven. Gdy rozpoczynał się remont, zakładano, że będzie on kosztował około 10 milionów euro. Jednak w trakcie prowadzonych prac okazało się, że kadłub jednostki jest w dużo gorszym stanie niż można było przypuszczać. Odkrywano coraz to nowe uszkodzenia. W październiku 2016 roku remont został zawieszony, ponieważ koszt dalszych napraw oszacowano na 35 milionów euro. W styczniu tego roku szacunki te urosły nawet do 75 milionów euro! Wielu ekspertów zaczęło otwarcie kwestionować zasadność kontynuowania remontu. Argumentowano, że za dużo niższą kwotę można wybudować zupełnie nowy żaglowiec. Zresztą niejeden. Jako przykład podawano inny trzymasztowy bark podobnej wielkości – następcę Alexandra von Humboldta – którego budowa w 2011 roku kosztowała 15 milionów euro. Nad Gorch Focka napłynęły więc czarne chmury. Wydawało się, że – paradoksalnie – okręt, który na morzu wychodził z wielu opresji, może nie przetrwać sztormu przetaczającego się przez urzędnicze gabinety.

 

Wszelkie obawy i spekulacje ucięła federalna minister obrony Ursula von der Leyen. – To dla nas dużo więcej niż żaglowiec – powiedziała na specjalnie zwołanej konferencji prasowej. – Za Gorch Fockiem stoi długoletnia tradycja i historia. To duma naszej marynarki i ambasador Niemiec na morzach świata. Dlatego zostanie wyremontowany i będzie pływał jeszcze długo po 2030 roku – zadeklarowała wywodząca się z partii CDU minister.

 

Gorch Fock pod pełnymi żaglami / fot. Ann-Kathrin Fischer – www.esys.org

 

Zła passa niemieckiego żaglowca

Gorch Fock w ostatnich latach nie ma najlepszej prasy. Mimo upływu czasu, na reputacji żaglowca wciąż cieniem kładzie się wypadek z listopada 2010 roku. Podczas postoju w brazylijskim porcie Salvador de Bahia 25-letnia kadetka spadła z masztu i nie udało się jej uratować. Okoliczności tragedii wciąż wzbudzają kontrowersje. Skutkiem tego wydarzenia był bunt wśród kadetów – pierwszy we współczesnej historii niemieckiej marynarki! Większość z młodych marynarzy odmówiła wykonywania rozkazów komendanta, któremu zarzucono surowość i brak współczucia. W efekcie, w atmosferze skandalu, żaglowiec musiał przerwać rejs dookoła świata, wrócił do macierzystej Kilonii i do minimum ograniczył aktywność morską. Miejmy nadzieję, że po zapowiadanym remoncie, zła karta trzymasztowego barku się odmieni.

 

Dwa Gorch Focki

Obecny Gorch Fock jest drugim w historii niemieckiej floty żaglowcem pod tym imieniem (wzięła się ono od pseudonimu pisarza-marynisty Johanna Willhelma Kinau). Pierwszy został zbudowany w 1933 roku w słynnej stoczni Blohm und Voss w Hamburgu (tej samej, w której powstał przyszły Dar Pomorza). Wraz z dwoma bliźniaczymi jednostkami o nazwach: Horst Wessel (obecnie to amerykański Eagle) oraz Albert Leo Schlageter (dziś portugalski Sagres) tworzył zespół szkolnych żaglowców niemieckiej Marynarki Wojennej. Pod koniec 2 wojny światowej stacjonującego w Stralsundzie Gorch Focka zatopiła własna załoga, która wolała, by okręt spoczął na dnie, niż wpadł w ręce nadchodzącej Armii Czerwonej. Na niewiele się to jednak zdało. Niecałe dwa lata później Sowieci podnieśli jednostkę z wody i po wyremontowaniu, wcielili do służby pod nazwą Towariszcz.

 

Koniec lat 30. Część niemieckiego zespołu szkolnych żaglowców. Albert Leo Schlageter i Gorch Fock (w głębi). Dziś ten pierwszy pływa pod portugalską banderą jako Sagres, drugi jest żaglowcem-muzeum w Stralsundzie.

 

Gdy od zakończenia działań wojennych upłynęła już ponad dekada, odbudowująca się marynarka zachodnioniemiecka coraz dotkliwiej odczuwała brak żaglowca szkolnego. Podjęto więc decyzję o budowie nowej jednostki. Postanowiono jednak trzymać się sprawdzonych wzorców – w hamburskiej stoczni zamówiono nieco tylko zmodyfikowaną wersję pierwotnego Gorch Focka. Okręt wszedł do służby w 1958 roku. Jest trzymasztowym barkiem o długości całkowitej 89,32 metrów.

 

Gorch Fock I (trzeci z lewej, wówczas pod nazwą Towariszcz) i Gorch Fock II (czwarty z lewej) przy jednej kei w Gdyni. Operacja Żagiel 1974.

 

Co ciekawe, oba żaglowce spotkały się w 1974 roku w Gdyni podczas Operacji Żagiel. Nowy Gorch Fock stanął wówczas przy jednej kei ze swoim poprzednikiem – dumnie noszącym banderę z sierpem i młotem – Towariszczem. Dziś Towariszcza już nie ma. Po rozpadzie Związku Radzieckiego przeszedł na własność  Ukrainy, ale wobec braku funduszy, stopniowo popadał w ruinę. Uratowali go… Niemcy ze Stowarzyszenia Przyjaciół Żaglowców, którzy zakupili jednostkę, przeprowadzili na specjalnej barce do Stralsundu, wrócili do pierwotnej nazwy i urządzili na nim muzeum. A spora grupa pasjonatów wciąż żywi nadzieje na przywrócenie go do pełnej żeglowności. Trzymamy kciuki!

 

Krzysztof Romański

Zdjęcie w nagłówku: Bundeswehr
21.02.2017 r.

Jedna myśl na temat “75 milionów euro na remont Gorch Focka

Dodaj komentarz