Juan Sebastian de Elcano szczyci się tym, że pokonał największy dystans ze wszystkich pływających obecnie żaglowców.
W swojej ponad 90-letniej historii okręt przemierzył więcej niż 2,5 mln mil morskich, z czego 60% wyłącznie pod żaglami – bez używania silnika. W tym czasie odbył aż 11 rejsów dookoła świata. Jak widać – nazwa zobowiązuje. Patronem jednostki jest bowiem baskijski podróżnik, który brał udział w słynnej wyprawie Ferdynanda Magellana. Ekspedycja wyruszyła z Sewilli we wrześniu 1519 roku w sile pięciu statków. Celem było odkrycie zachodniego szlaku do obfitujących w przyprawy Wysp Korzennych. Po trzech latach do Hiszpanii powrócił tylko jeden z okręt – „Victoria” – i szczątkowa – 18-osobowa – załoga dowodzona właśnie przez Juana Sebastiana de Elcano. Stał on się tym samym pierwszym człowiekiem, który opłynął świat. Nawiązuje do tego łacińskie motto umieszczone na rufie obecnego „Elcano”: „primus circumdedisti me”, co oznacza „pierwszy mnie okrążyłeś”.
Geneza powstania Juana Sebastiana de Elcano sięga roku 1910. Wówczas to ze służby wycofano starzejącą się fregatę Nautilus i hiszpańska marynarka wojenna została bez szkolnego żaglowca. Przyszli oficerowie mieli zdobywać praktykę pływając na zwykłych okrętach, będących w regularnej eksploatacji. Tę formę edukacji dość szybko jednak uznano za mało efektywną. Dlatego już w 1923 roku podpisano umowę ze stocznią Echevarrieta y Larrinaga w Kadyksie na budowę nowej jednostki. Jej projekt zamówiono u znanego angielskiego inżyniera Charlesa Nicholsona. Pierwotnie żaglowiec miał nazywać się Minerva. Nazwisko słynnego podróżnika jako patrona zaproponował właściciel stoczni podczas uroczystości położenia stępki. Propozycja dotarła do królewskich uszu i spotkała się z na tyle życzliwym przyjęciem, że zwodowany 5 marca 1927 roku stalowy kadłub ochrzczono imieniem „Juan Sebastian de Elcano”. Po odbyciu prób morskich, okręt wszedł do służby w 1928 roku.
Całkowita powierzchnia 21 żagli jednostki to 2870 metrów kwadratowych, dzięki czemu jest ona w stanie osiągnąć maksymalną prędkość 17,5 węzła. Wysokość jej masztów sięga 48,5 metrów. Co ciekawe, każdy z nich ma inną nazwę, nawiązującą do wcześniejszych szkolnych żaglowców hiszpańskiej floty. Są to kolejno: Blanca, Almansa, Asturias i Nautilus.
Okręt w rejs zabiera 275 osób, z czego 197 to załoga stała, a 78 miejsc przypada dla kadetów – studentów 4-go roku dwóch hiszpańskich akademii marynarki wojennej. Wśród nich są też kobiety – w ubiegłym roku było ich 36. Na pokładzie zawsze jest katolicki ksiądz, który w każdą niedzielę i święto odprawia mszę dla załogi. Tradycją jest też obecność w każdym rejsie szkoleniowym przedstawiciela brytyjskiej lub amerykańskiej marynarki, który pełni rolę nauczyciela języka angielskiego. Praktyka na Juanie Sebastianie Elcano to powód do dumy. Odbywali je nawet przyszli królowie Hiszpanii – Juan Carlos (w 1958 roku) oraz Filip VI (w 1987 roku).
Choć nie jest okrętem wojennym w pełnym znaczeniu, Juan Sebastian Elcano posiada uzbrojenie. W jego skład wchodzą dwie armaty służące do oddawania salw honorowych oraz cztery karabiny maszynowe. W długiej i obfitującej w sukcesy historii jednostki jest też wstydliwy epizod. W 2014 roku celnicy znaleźli pod pokładem 127 kilogramów ukrytej kokainy. Kontrabandę przewoziło 3 oficerów, którzy wnieśli narkotyki na okręt podczas postoju w Cartagenie w Kolumbii. Być może sprawa nie wyszłaby na jaw, gdyby nie czujność nowojorskiej policji, w której ręce wpadło 20 kilogramów kokainy. W trakcie śledztwa, przyłapani dilerzy przyznali, że narkotyki trafiły do nich z hiszpańskiego żaglowca.
Portem macierzystym Juana Sebastiana Elcano jest La Carraca – baza Królewskiej Hiszpańskiej Marynarki Wojennej, leżąca w granicach miasta Kadyks.