Koniec z Nowym Jorkiem. Peking wraca do domu

Jako muzeum na wodzie, przez cztery dekady był ozdobą Manhattanu. Peking, jeden z najstarszych i największych żaglowców świata, przenosi się z Nowego Jorku do Hamburga. Do macierzystego portu wraca po 85 latach. Na sprowadzenie i generalny remont statku niemiecki rząd przeznaczył 30 milionów euro.

 

Gdy hamburscy stoczniowcy kładli stępkę pod budowę Pekinga, na morzach trwał już zmierzch żaglowców, wypieranych z handlowych szlaków przez parowce. Niemiecki armator F. Laeisz był jednym z ostatnich, który nie poddał się temu trendowi. Wiedział co robi. Na długich trasach między Europą i Ameryką Południową wielkie cztero- i pięciomasztowe barki, zwane pożeraczami wiatru (windjammers), okazywały się szybsze, a jednocześnie tańsze w eksploatacji. Jego latającą linię „P” (The Flying P-Line) obsługiwały więc wyłącznie żaglowce, którym tradycyjnie nadawano nazwy zaczynające się od litery „P”.

 

Pod pełnymi żaglami w czasach świetności

 

Peking dołączył do floty Laeiszów w 1911 roku. Powstał w słynnej stoczni Blohm und Voss (tej samej, która dwa lata wcześniej zbudowała fregatę Prinzess Eitel Friedrich, przemianowaną potem na Dar Pomorza). Na jego 4 masztach stawiono 32 żagle o łącznej powierzchni 4,1 tys. metrów kwadratowych. Dzięki temu jednostka mogła rozpędzić się do 18 węzłów – nawet wtedy, gdy jej ładownie wypełnione były pięcioma tysiącami ton towaru. Mimo imponujących rozmiarów (115 metrów długości całkowitej) do statek obsługiwała stosunkowo nieliczna – 31-osobowa – załoga która wszystkie czynności musiała wykonywać ręcznie. Peking nie posiadał bowiem ani silnika, ani też żadnych mechanicznych udogodnień. Wszystkie ewentualne naprawy musiały być wykonywane przez załogę podczas rejsu, nawet w największych sztormach, bo na przystanki w portach po drodze nie można było sobie pozwolić. To opóźniłoby dostarczenie towaru i wiązało ze stratami finansowymi. Czas był najważniejszy. Ważniejszy nawet niż bezpieczeństwo poszczególnych członków załogi. – Przepisy bezpieczeństwa? Nie było takiego pojęcia. Po prostu uważaj na siebie w każdej sytuacji, a wszystko będzie dobrze, to wszystko, co można było usłyszeć od kapitana – wspominał Irving Johnson – Amerykanin, który w 1929 roku zamustrował na jeden z rejsów i w jego trakcie nakręcił film dokumentalny.

 

 

Zwyczajowo Peking kursował drogą wokół  przylądka Horn pomiędzy Hamburgiem i Valparaiso w Chile, skąd przywoził… ptasie odchody, używane w Europie jako nawóz. Wraz z rozwojem przemysłu chemicznego, popyt na południowoamerykańskie guano spadał. Laeiszowie szukali więc innych rynków – wozili banany, jęczmień i pszenicę. Otwarcie Kanału Panamskiego sprawiło jednak, że eksploatacja żaglowców nawet na długich dystansach przestała się opłacać. Wycofanie Pekinga z żeglugi handlowej stało się kwestią czasu. W 1932 roku statek został sprzedany do Anglii. Zmieniono mu nazwę na Arethusa, przebudowano i zacumowano w Lower Upnor w hrabstwie Kent. Jego pokład stał się siedzibą szkoły dla chłopców, a na jej inaugurację przybył sam król Jerzy VI.

 

To co prawda nie Peking, tylko nowozelandzki żaglowiec Garthsnaid, ale zdjęcie doskonale oddaje klimat i grozę pracy na rejach podczas sztormów w pobliżu Hornu. Autorem fotografii jest Alexander Harper.

 

W latach 70. starzejącą się jednostkę planowano oddać na złom. Przed pocięciem na żyletki uchronili ją Amerykanie, a konkretnie Jack Aron. Biznesmen, który majątek zbił na handlu złotem i kawą, a sentyment do morza wyniósł z wojennej służby w US Navy, kupił żaglowiec za 70 tys. funtów, przywrócił mu pierwotną nazwę i sprowadził do Nowego Jorku. 23 listopada 1975 roku Peking zacumował przy nabrzeżu nr 16 na Dolnym Manhattanie. New York Times tak opisywał ten historyczny dzień: „Tankowce, promy i holowniki syrenami pozdrawiały przepływający żaglowiec, nad którym unosiły się helikoptery. O 9.45 statek pożarniczy postawił kurtynę wodną, którą rozwiewał wiatr, podczas gdy Peking dobijał do kei przy akompaniamencie wiwatujących gapiów i orkiestry grającej utwór „Anchors Aweigh”.” I tak czteromasztowy windjammer, choć wcześniej z Nowym Jorkiem nie miał nic wspólnego, stał się ważnym eksponatem mającego ambicje stworzenia kolekcji historycznych żaglowców South Street Seaport Museum. Pokład byłego statku Laeiszów rokrocznie odwiedzały tysiące turystów, a jego odbijające się w witrynach drapaczy chmur reje na cztery dekady wpisały się w panoramę Manhattanu.

 

Peking w asyście holowników kieruje się w stronę Manhattanu, gdzie spędzi ponad 40 lat. W tle wieże World Trade Center. / z archiwum Viermastbark Peking

 

Z czasem stan techniczny Pekinga stopniowo się pogarszał, a budżet muzeum nie był w stanie udźwignąć kosztów kapitalnego remontu. Na domiar złego w 2012 roku bark ucierpiał podczas szalejącego w Nowym Jorku huraganu Sandy. Po raz drugi w historii jednostki groźba złomowania stała się bardzo realna. Na szczęście znów udało się uniknąć najgorszego. Tym razem pomocną dłoń wyciągnęli Niemcy, którzy od lat marzyli, by Peking wrócił do macierzystego portu w Hamburgu. W 2016 roku podpisano porozumienie, na mocy którego Amerykanie zgodzili się oddać statek za darmo, pod warunkiem pokrycia przez stronę niemiecką kosztów transportu i generalnego remontu.

 

Peking (na pierwszym planie) i Wavertree – nowojorskie żaglowce-muzea przeglądają się w oknach drapaczy chmur Manhattanu. Ten widok to już historia. / fot. Krzysztof Romański

 

7 września ubiegłego roku statek pożegnał się z Manhattanem i przy asyście trzech holowników przeszedł do stoczni Caddell na Staten Island, w której rozpoczęły się przygotowania do transatlantyckiej podróży (przed trawersem oceanu niezbędne jest, m.in. zdemontowanie rej). Jej początek planowany jest na połowę lipca. Peking zostanie przetransportowany do Hamburga przez specjalistyczną jednostkę Combi Dock III. To ciężarowiec typu flo/flo (float on/float off), z funkcją pływającego doku, przystosowany do zanurzania się w celu przyjęcia na pokład wielkogabarytowego ładunku – suwnicy, wieży wiertniczej albo – jak w tym wypadku – innego statku. Cała operacja podjęcia żaglowca z wody, ustabilizowania go, zamocowania i osuszenia doku potrwa 3 lub 4 dni, natomiast sam rejs przez Atlantyk, w zależności od warunków pogodowych – około 12 dni. W Niemczech legendarny bark przejdzie generalny remont, którego koszt szacowany jest na 30 milionów euro. Środki na ten cel zostały już zarezerwowane w budżecie federalnym, o czym zadecydował Bundestag. O zdobycie prestiżowego zamówienia rywalizowało kilka stoczni z Niemiec i Holandii. Ostatecznie w przetargu zwyciężyła stocznia Peters Werft z Wewelsfleth (Schleswig-Holstein), która na realizację prac ma 29 miesięcy.

 

Wrzesień 2016 rok. Peking opuszcza Manhattan. Zniszczone w ataku terrorystycznym wieże WTC zastąpiła Freedom Tower. / fot. Hafenmuseum Hamburg

 

Ten żaglowiec to ważny świadek morskiej historii Hamburga. Przywrócimy mu jego dawną chwałę – zapewnił Joachim Kaiser z fundacji Stiftung Hamburg Maritim, która stała się nowym armatorem jednostki.

Możliwe, że latem 2020 roku (co najmniej tak długi ma być remont) odnowiony statek przycumuje przy nabrzeżu w Hamburgu i przyjmie pierwszych zwiedzających.

 

Ciężarowiec Combi Dock III w zanurzeniu. Do tak przygotowanego statku wejdzie Peking. / fot. www.combi-lift.net

 

Mimo trudnej sytuacji finansowej, pozbycie się słynnego barku nie było łatwą decyzją dla jego dotychczasowych właścicieli. Nowy Jork nie zostanie jednak bez żaglowca-muzeum.

Dzięki podarowaniu Pekinga Hamburgowi będziemy w stanie przeznaczyć większe środki finansowe na rzecz statków, które pozostają w naszych zasobach – zwłaszcza na trzymasztowy żaglowiec Wavertree, który wraca do nas po długotrwałym 15-miesięcznym generalnym remoncie – powiedział kapitan Jonathan Boulware, dyrektor zarządzający nowojorskiego South Street Seaport Museum.

Co ważne, wspomniany Wavertree, wybudowany w 1885 roku, jest historycznie mocno związany z Nowym Jorkiem (w przeciwieństwie do Pekinga). W trakcie swojej kariery we flocie handlowej wielokrotnie zawijał do tamtejszego portu.

 

Brat bliźniak Pekinga – Passat. Dziś to muzeum w Travemunde.

 

Oprócz Pekinga zachowały się jeszcze trzy windajammery należące niegdyś do Laeiszów.  Dwa z nich to dziś muzea: Pommern cumuje w Mariehamn na wyspach Alandzkich, a  bliźniak Pekinga – Passat w Travemunde. Jedyny, który wciąż pozostaje w czynnej służbie, to Padua, która po 2 wojnie światowej trafiła do Związku Radzieckiego i teraz znana jest pod nazwą Kruzenshtern.

 

Krzysztof Romański

26.05.2017 r.

 

Dodaj komentarz