Przygotowujący się do inauguracyjnego rejsu pasażerski żaglowiec Golden Horizon został zatrzymany w porcie w Dover. Zaprojektowany przez inżyniera Zygmunta Chorenia statek jest obiektem sporu między zamawiającym – firmą Star Clippers – i chorwacką stocznią Brodosplit.
Krzysztof Romański, 16.07.2021 r.
Największy żaglowiec świata Golden Horizon został aresztowany w Dover, gdzie przygotowywał się do pierwszej podróży z pasażerami wokół Brytanii, poinformował serwis Cruise Industry News. Zatrzymanie odbyło się na wniosek firmy Star Clippers, armatora żaglowców pasażerskich z siedzibą w Monaco. To na jej zlecenie statek powstał, choć do odbioru nigdy nie doszło. Budowa w stoczni w Splicie przeciągała się, a o powody opóźnień jedna strona oskarżała drugą. Sprawa trafiła więc do trybunału arbitrażowego. Według chorwackiego portalu Otverno roszczenia Star Clippers wobec stoczni wynoszą co najmniej 7 milionów euro. Tyle trzeba zapłacić, żeby statek został uwolniony. Brytyjska firma czarterowa Tradewind Voyages, której Chorwaci powierzyli pieczę nad barkiem, utrzymuje, że wszystkie zaplanowane rejsy wycieczkowe odbędą się zgodnie z planem.
Największy żaglowiec na świecie
Wybudowany w chorwackiej stoczni Brodosplit bark ma 162,22 metry długości i 18,5 metra szerokości. Na 5 masztach nosi żagle o całkowitej powierzchni 6347 metrów kwadratowych. Uszyto je w Polsce – w żaglowni Sail Service w Gdańsku. Statek miał nazywać się Flying Clipper. Powstał na zlecenie firmy Star Clippers założonej przez szwedzkiego pasjonata żaglowców Mikaela Kraffta (przeczytaj nasz wywiad z nim tutaj). Kompania powstała w 1989 roku. Oferuje turystom rejsy na pokładach trzech luksusowych żaglowców wycieczkowych: Star Flyer, Star Clipper i Royal Clipper. Ten ostatni to ex Gwarek – zaprojektowany przez inżyniera Zygmunta Chorenia żaglowiec wycieczkowy, który nie został dokończony ze względu na problemy ekonomiczne po zmianie systemu politycznego w Polsce. Krafft zakupił kadłub, polecił go przedłużyć i dokończył budowę. Do floty Star Clippers miał dołączyć Flying Clipper. Projekt jednostki powstał w Gdańsku na deskach kreślarskich Zygmunta Chorenia i jego współpracowników, którzy wzorowali się na słynnym francuskim windjammerze France II z 1911 roku.
Był Flying Clipper, jest Golden Horizon
Flying Clipper miał wejść do służby jeszcze w 2018 roku, ale terminu nie udało się dotrzymać. Zamawiający więc nie zdecydował się na odbiór ze względu na zbyt długi czas realizacji. Chorwaci odpierali zarzuty twierdząc, że obsunięciom czasowym winny był armator, bo zbyt późno dostarczył na miejsce maszty i takielunek. Sprawa trafiła do trybunału arbitrażowego. W międzyczasie Chorwaci próbowali znaleźć innego nabywcę. Żeby nie odstraszać potencjalnych klientów, odeszli od proponowanej nazwy Flying Clipper na rzecz neutralnej Bodosplit 483. Potem zarządzanie jednostką zostało przekazane powstałej w lutym 2020 roku firmie Tradewind Voyages UK Ltd z siedzibą w Londynie. Właścicielem żaglowca pozostaje DIV Group – chorwacka grupa kapitałowa zrzeszająca 55 firm z różnych branż. Wśród nich jest m.in. stocznia Brodosplit, w której powstał statek, ostatecznie nazwany Golden Horizon.
Idea i projekt: Mr Mikael Kraftt. Opracowanie techniczne: Biuro Projektowe Pana Zygmunta Chorenia. O ile mi wiadomo Pan Krafft wlozyl w projekt nie tylko swoja idee ale tez mnostwo pieniedzy. Stocznia nie byla w stanie wykonac mnostwa rzeczy w tym prawidlowego wstawienia i uzbrojenia masztow. Stocznia „podkupila” czlowieka z firmy Pana Chorenia aby dokonczyc projekt. I kto ty jest nie fair? Na pewno nie Pan Krafft, ktoremu po prostu ukradziono projekt. Ma on pelne prawo do odszkodowan. Piekna idea zostala po prostu zniszczona przez chciwosc nowego wlasciciela stoczni.
Potwierdzam. Pełną winę za opóźnienia ponosi stocznia Brodosplit. Przede wszystkim nie posiadali wiedzy, technologii ani doświadczenia jak to zbudować, brak wykwalifikowanej kadry począwszy od działu konstrukcyjnego, a kończąc na kadrze zarządzającej.
Chorwaccy szeregowi pracownicy są leniami w pracy, jak to „południowcy”. Do wyznaczonych zadań przychodzili w kilka osób i wyglądało to komicznie ponieważ jedna z nich pracowała, a reszta stała i patrzyła na pracującego kolegę. Do tego co chwila przerwa na kawę i papierosa…w sumie to każdy dzień ich pracy zaczynał się o 7:00 ale zamiast pracować ustawiali się w kolejkach do automatów z kawą i w grupach stali, palili i rozmawiali z dobre 30 min.
Nie było u nich nawet odpraw produkcyjnych, przez co brakowało koordynacji prac między firmami biorącymi udział w projekcie. Wszystkie problemy, rozwiązania techniczne i odpowiedzialność próbowali zrzucać na podwykonawców. Do tego oczekiwali wielu spraw, które nie były częścią umowy.
To tak z grubsza miało główny wpływ na opóźnienia. Projekt się przeciągał więc i zaczęło brakować pieniędzy. Stocznia kilka razy była ratowana przez pieniądze od rządu- tak jak i w Polsce swojego czasu… Jak nie mieli pieniędzy to nie płacili podwykonawcom. Jak podwykonawca nie chciał kontynuować prac bez pieniędzy tozrywali kontrakt, a ich pracowników przekupywali i niejednokrotnie kradli ich narzędzia.
Cały ten twór „stocznia Brodosplit” to firma, która położyła już niejedną firmę w europie. Działają bardzo sprytnie ponieważ Brodosplit ma otwartych mnóstwo małych firm, z każdej branży stoczniowej np. elektryczna, ruraska, ślusarska, wyposażeniowa… Następnie to one podpisują kontrakty z podwykonawcami. W razie problemów z finiszem w sądzie (gdzie sprawy toczą się latami) stoczni niż się nie dzieje, przegrana spółka stoczniowa ogłasza bankruta, a w jej miejsce powołują nową firmę, która podpisuje kontrakty z następnymi naiwnymi podwykonawcami.
Z takich ciekawostek w Chorwacji nikt nie podpisze kontraktu bez gwarancji bankowych. W przeszłości Chorwaci między sobą tak wiele razy nie dotrzymali umów i się okradli, że teraz nikt nie chce ryzykować.
P.S. prywatnie Chorwaci to bardzo mili ludzie ale biznesowo to kurrr…..
P.S 2. w XXI wieku na statku używali kilofy do skucia wylewki hehe