Żaglowiec szkolny rumuńskiej marynarki Mircea pod koniec lipca odwiedzi Gdynię. Dla 78-letniej jednostki będzie to pierwsza w historii wizyta w Polsce. Okręt zostanie udostępniony do zwiedzania.
Informację o wizycie żaglowca potwierdził nam Catalin Radoi – sekretarz ambasady Rumunii w Warszawie. Jednocześnie zapewnił, że pokład jednostki będzie otwarty dla publiczności, choć dokładne godziny zwiedzania nie zostały jeszcze określone. Pewne jest natomiast, że Mircea wejdzie do Gdyni rankiem 26 lipca. Wyjście zaplanowano 3 dni później – 29 lipca – również w godzinach porannych. Jak udało nam się wstępnie ustalić w kapitanacie Portu Gdynia, okręt zacumuje w Basenie Prezydenta.

Pierwsza wizyta w Polsce
Choć Polskę i Rumunię w linii prostej dzieli nieco ponad 100 kilometrów, podróż drogą morską wymaga dalekiego rejsu dookoła Europy. Fakt, że to dopiero pierwsza wizyta rumuńskiego żaglowca w naszym kraju nie powinien więc dziwić. Zresztą, Mircea w ogóle jest bardzo rzadkim gościem na północy kontynentu. Powodem, dla którego okręt wybrał się w tym roku w długą podróż na Bałtyk jest jubileusz stulecia Finlandii. Dla podkreślenia wagi tej rocznicy Finowie organizują aż dwa zloty żaglowców w ramach The Tall Ships Races – w Kotce i Turku. W obu weźmie udział Mircea. W kolejnych portach na trasie regat – litewskiej Kłajpedzie i w Szczecinie – już go jednak nie zobaczymy. Rumuni mają inne plany. Przy okazji tak dalekiej eskapady chcą złożyć oficjalne wizyty w miastach, w których siedziby mają dowództwa marynarek wojennych i uczelnie wojskowe krajów partnerskich. Stąd zawinięcie do Gdyni, ponieważ tam znajduje się główna baza polskiej floty wojennej i uczelnia, z którą współpracują – Akademia Marynarki Wojennej. – W tym roku na pokładzie Mircei przeszkoli się 4 naszych podchorążych – informuje kmdr por. Wojciech Mundt, rzecznik prasowy AMW.

Pod żaglami rumuńskiego barku morskie szlify zdobędzie też 110 niemieckich kadetów, którzy zaokrętują w Wilhelmshaven, następnym po Gdyni odwiedzanym porcie. Nasi zachodni sąsiedzi do czasu zakończenia generalnego remontu ich flagowej jednostki Gorch Focka (pisaliśmy o tym tutaj) są pozbawieni okrętu szkolnego. Niedawno parafowano więc umowę, na mocy której przyszli oficerowie Bundesmarine praktyki odbywać będą właśnie na Mircei. Trudno o bardziej racjonalną decyzję, są to bowiem jednostki siostrzane.
Mircea – czwarty żaglowiec z udanej niemieckiej serii
Mircea to trzymasztowy bark o długości całkowitej 82 metrów i szerokości 12 metrów. Jego maszty osiągają wysokość 44 metrów. Łączna powierzchnia wszystkich 23 stawianych na nich żagli to prawie 1800 metrów kwadratowych. Armatorem jednostki jest rumuńska akademia Marynarki Wojennej Mircea cel Batran, której siedziba zlokalizowana jest w Konstancy. To miasto jest również portem macierzystym żaglowca.

Okręt zbudowano w latach 1938-39 na zamówienie rumuńskiego rządu, częściowo za pieniądze zebrane przez społeczeństwo w ramach powszechnej zbiórki. Nowa jednostka miała zastąpić starzejący się drewniany bryg z 1882 roku, noszący tę samą nazwę. Zamówienie powierzono renomowanej stoczni Blohm und Voss w Hamburgu, tej samej, w której powstał nasz Dar Pomorza. Rumuni nie kupowali kota w worku. Zdecydowali się na żaglowiec z udanej i sprawdzonej serii barków, którą zapoczątkował zwodowany w 1933 roku Gorch Fock. Potem z hamburskich pochylni spłynęły jeszcze dwa podobne modele: Horst Wessel (obecnie to amerykański Eagle) oraz Albert Leo Schlageter (dziś portugalski Sagres). Jednostki te tworzyły zespół szkolnych żaglowców nazistowskiej Marynarki Wojennej. Mircea powstała jako czwarty bark z tej serii. Kadłub zwodowano 22 września 1938 roku, a 27 kwietnia 1939 roku ukończony żaglowiec podniósł rumuńską banderę. Do portu macierzystego w Konstancy wszedł 17 maja, gdzie powitał go, m.in. kończący służbę imiennik.

W 1944 roku żaglowiec wpadł w ręce sowietów, którzy przejęli go wraz z wieloma innymi jednostkami w ramach reparacji wojennych. Warto przypomnieć, że Rumunia w II wojnie światowej stanęła po stronie państw osi. Po licznych dyplomatycznych zabiegach trwających 2 lata Mirceę udało się odzyskać.
O krok od zagłady
W listopadzie 1965 roku okręt przeżył najbardziej dramatyczny moment w swojej historii. Holowaną na remont do hamburskiej stoczni jednostkę na Zatoce Biskajskiej dopadł potężny sztorm, o sile nierejestrowanej wcześniej na tym akwenie. Pozbawiony sprawnego silnika żaglowiec zerwał się z holu, a potężne fale spychały go w stronę skalistego brzegu. Wobec narastającego niebezpieczeństwa, kapitan podjął rozpaczliwą decyzję o wysłaniu sygnału sygnału S-O-S. Na pomoc Mircei ruszył norweski frachtowiec Conrad i 2 francuskie jednostki ratownicze. Liczne próby podania holu okazywały się jednak bezskuteczne. W końcu, po trwającej wiele godzin akcji ratunkowej udało się żaglowiec bezpiecznie doprowadzić do portu w Breście. Rumuński bark miał więcej szczęścia niż 44 inne statki, które biskajski sztorm-gigant posłał na dno.
Jedyne takie spotkanie 5 sióstr
Rejsy szkoleniowe Mircea odbywa przeważnie po Morzu Czarnym i Śródziemnym. Na dłuższe, transatlantyckie wyprawy wyrusza co kilkanaście lat. Najsłynniejsza z nich miała miejsce w 1976 roku. Okręt popłynął do Ameryki, by wziąć udział w Operacji Żagiel, organizowanej z okazji 200-lecia Stanów Zjednoczonych. Podczas parady w Nowym Jorku po raz pierwszy i – jak do tej pory ostatni – w jednym miejscu spotkały się wszystkie siostrzane jednostki: Gorch Fock I (wówczas radziecki Tovariszcz), Sagres, Eagle, Gorch Fock II (wybudowana w 1958 roku kopia przejętego po wojnie przez ZSRR pierwowzoru) i oczywiście Mircea.
Schyłek milenium to dla Mircei smutny okres. Od jesieni 1994 roku na ponad 7 lat jednostka została unieruchomiona. Pogrążone w kryzysie po upadku reżimu Ceaușescu państwo rumuńskie nie mogło pozwolić sobie na wielomilionowy wydatek, jakim był generalny remont. Lepsze czasy nastały dopiero w XXI wieku. Odnowiony żaglowiec do służby wrócił pod koniec 2002 roku.
Nazwa ze średniowiecznym rodowodem
Nazwa jednostki pochodzi od postaci słynnego średniowiecznego władcy, który rządził na Wołoszczyźnie w latach 1386-1412. Mircea cel Batran (po polsku Mircza Stary) uznawany jest za wybitnego męża stanu i dowódcę, którego rządy doprowadziły do znacznego poszerzenia granic państwa. Podczas jego panowania hospodarstwo wołoskie rozwinęło żeglugę i stało się na krótko państwem prowadzącym handel morski. Rzeźba przedstawiająca wizerunek Mirczy umieszczona została pod bukszprytem żaglowca. Wąsata postać władcy w niebieskim stroju jest jednym z bardziej charakterystycznych współczesnych galionów.

Przypomnijmy, że to nie jedyna wizyta dużego żaglowca w Gdyni w tym roku. W dniach 8-9 września miasto odwiedzi rosyjski Kruzensztern, o czym tutaj informowaliśmy jako pierwsi.
Panie Krzysiu ! Ścigaliśmy się z Nią nie raz i byliśmy świadkiem startując na Darze Pomorza obok z Bermudów jak wzięła udział w ogromnej kraksie największych Tall Ships wychodząc z tego najbardziej poszkodowana. Bez żagli, całego olinowania i jednego masztu !!! Jest to pokazane w moim filmie „80 dni na Darze Pomorza” jakim zaliczyłem dyplom reżysera w Łódzkiej Filmówce !!!