Słynny gdański inżynier Zygmunt Choreń został poproszony o wsparcie przy rekonstrukcji takielunku muzealnego barku Gorch Fock. Podczas prac w Stralsundzie „ojciec żaglowców” m.in. wspiął się na maszt historycznej jednostki.
Wizyta polskich specjalistów pod kierownictwem Zygmunta Chorenia nie umknęła uwadze niemieckich mediów. Materiał o ich pobycie na Gorch Focku zrealizowała m.in. telewizja NDR. O to, jaki był zakres prac, zapytaliśmy Filipa Sikorę, jednego z pracowników Choren Design & Consulting:
Dokładaliśmy stały takielunek dla wzmocnienia konstrukcji masztów. Sztagi, paduny, wanty na foku i grocie. Wszystko po to, aby statek mógł dalej służyć jako muzeum i dostać kartę bezpieczeństwa – tłumaczy Filip Sikora.

– Praca z Zygmuntem, z którym znamy się od 1989 roku, zawsze jest przyjemnością. Jego ekipa to prawdziwi profesjonaliści – mówi Wulf Marquard ze stowarzyszenia Tall-Ship Friends Deutschland, które jest armatorem muzealnego Gorch Focka. To dzięki determinacji członków tej organizacji żaglowiec powrócił do Stralsundu i został udostępniony do zwiedzania. Ich kolejnym wielkim marzeniem jest przywrócenie historycznej jednostce zdolności do żeglugi. Główną przeszkodą oczywiście są pieniądze, które potrzebne byłyby do przeprowadzenia remontu. Jeśli jednak fundusze się znajdą, prace nad ożaglowaniem miałyby zostać powierzone właśnie zespołowi Zygmunta Chorenia. Trzymamy kciuki!

Gorch Fock (nazwa pochodzi od pseudonimu niemieckiego pisarza-marynisty Johanna Willhelma Kinau) zbudowany został w 1933 roku w słynnej stoczni Blohm und Voss w Hamburgu (tej samej, w której w 1909 roku powstał obecny Dar Pomorza). Wraz z dwoma bliźniaczymi jednostkami o nazwach: Horst Wessel (obecnie to amerykański Eagle) oraz Albert Leo Schlageter (dziś to portugalski Sagres II) tworzył zespół szkolnych żaglowców niemieckiej Marynarki Wojennej. Pod koniec 2 wojny światowej stacjonującego w Stralsundzie Gorch Focka zatopiła własna załoga, która wolała, by okręt spoczął na dnie, niż wpadł w ręce nadchodzącej Armii Czerwonej. Na niewiele się to jednak zdało. Niecałe dwa lata później Sowieci podnieśli jednostkę z wody i po wyremontowaniu, wcielili do służby pod nazwą Towariszcz.

Dziś Towariszcza już nie ma. Po rozpadzie Związku Radzieckiego przeszedł na własność Ukrainy, ale z powodu notorycznego braku funduszy, stopniowo popadał w ruinę. W końcu pojawiło się światełko w tunelu. Znalazł się prywatny sponsor, który miał sfinansować remont w stoczni w Newcastle. Niestety, obiecanych pieniędzy nikt nigdy nie zobaczył. Statek został aresztowany, bo nie było komu nawet opłacić nabrzeża. Wypłat nie otrzymywała również załoga, która wkrótce zeszła na ląd. Jednostkę uratowali… Niemcy ze Stowarzyszenia Przyjaciół Żaglowców (Tall-Ship Friends), którzy zakupili jednostkę i w 1999 roku przeprowadzili na specjalnej barce z Newcastle do Wilhelmshaven. W 2003 roku żaglowiec powrócił do dawnego portu macierzystego w Stralsundzie, gdzie podczas specjalnej ceremonii chrztu morskiego nadano mu ponownie imię Gorch Fock. Od 2005 roku jednostkę można zwiedzać.
Krzysztof Romański
10.11.2019 r.
Zdjęcie w nagłówku: Krzysztof Romański