Picton Castle pod żaglami

Już 6 razy opłynęli Ziemię. I ciągle im mało!

Żaglowiec Picton Castle wyruszy w rejs dookoła świata. Pływający pod banderą Wysp Cooka bark okrąży Ziemię już po raz siódmy. Chcecie dołączyć? Nic trudnego. Wystarczy 62 tysiące dolarów i… 18 miesięcy urlopu.

 

Wyprawa ma się rozpocząć w listopadzie w kanadyjskim porcie Lunenburg w prowincji Nowa Szkocja. Potrwa 18 miesięcy. Trasa rejsu zakłada żeglugę głównie w kierunku zachodnim – jak mówi kapitan Daniel Moreland: w pogoni za zachodzącym słońcem. Żaglowiec odwiedzi Karaiby, przejdzie kanał Panamski, a potem przemierzy Pacyfik, zatrzymując się po drodze na Galapagos, Tahiti, macierzystych Wyspach Cooka, Fidżi i Vanuatu. Kolejne przystanki przewidziano już na Oceanie Indyjskim – statek zawinie m.in. na wyspy Mauritius, Reunion i Madagaskar. Później skieruje się na południe, by obejść Afrykę wokół Przylądka Dobrej Nadziei. Podczas trawersu Atlantyku jednostka odwiedzi Namibię, a także Wyspę Świętej Heleny, Wyspy Dziewicze i Bermudy. Powrót do Lunenburga po zamknięciu okołoziemskiej pętli spodziewany jest w maju 2019 roku.

 

Picton Castle podczas przystanku w podróży dookoła świata
Picton Castle podczas przystanku w podróży dookoła świata / fot. www.picton-castle.com

 

Organizatorzy podkreślają, że w okołoziemskim rejsie może wziąć udział każdy. Oczywiście, wiąże się to z kosztami. Za całość wyprawy trzeba zapłacić 62 tysiące dolarów, ale można też zaciągnąć się na jeden z etapów. Najtańszy, trwający 3 miesiące, kosztuje 15 tysięcy dolarów. Wrażenia z pewnością będą niezapomniane. Wiedzą o tym uczestnicy dotychczasowych sześciu rejsów Picton Castle dookoła świata. Pierwszy z nich miał miejsce w latach 1997-99. Ostatni zakończył się w 2014 roku.

 

Choć statek pod żaglami prezentuje się wyśmienicie, warto przypomnieć, że przez większość swojej służby z żeglarstwem nie miał nic wspólnego. Powstał w 1928 roku jako, bardzo nowoczesny na owe czasy, trawler rybacki o napędzie motorowym. Jego bazą i portem macierzystym zostało walijskie Swansea, a nazwę zawdzięcza słynnemu zamkowi leżącemu w pobliżu miasta. Na początku II wojny światowej jednostka została przejęta przez Royal Navy i zaadaptowana na poławiacz min. Jako okręt jej królewskiej mości Picton Castle operował głównie na Morzu Północnym. Podczas jednego z patroli w 1945 roku doznał na tyle poważnych uszkodzeń, że musiał zawinąć najbliższego portu. Po wejściu do Bergen mieszkańcy miasta przyjęli załogę z honorami – jak wyzwolicieli. Okazało się, że przybycie okrętu pod banderą brytyjską zbiegło się w czasie z wycofaniem Niemców z Norwegii.

 

Picton Castle jako poławiacz min w czasie II wojny światowej / fot. Wikipedia
Picton Castle jako poławiacz min w czasie II wojny światowej / fot. Wikipedia

 

Po wojnie statek wrócił do żeglugi cywilnej. Przebudowany, jako frachtowiec pod nową nazwą Dolmar, przemierzał handlowe szlaki Bałtyku i Morza Północnego. W 1993 roku, gdy stał niszczejąc w norweskim fiordzie, wpadł w oko Daniela Morelanda – obecnego właściciela i kapitana – który poszukiwał jednostki nadającej się do przerobienia na żaglowiec. Przekonawszy się, że silnik wciąż jest w dobrym stanie, podjęto próbę przeprowadzenia statku przez Atlantyk do Kanady. Tam, za kwotę 2 milionów dolarów, został wyremontowany i przerobiony na trzymasztowy bark. Przywrócono mu też oryginalną nazwę. Oficjalnie zarejestrowany jest na Wyspach Cooka z portem macierzystym w Avatiu, jednak jego rzeczywistą bazę stanowi Lunenburg. Długość całkowita żaglowca to 55 metrów.

 

Picton Castle pod (prawie pełnymi) żaglami
Picton Castle pod (prawie pełnymi) żaglami / fot. www.picton-castle.com

 

Oprócz dowódcy, stałą załogę tworzy 11 zawodowych żeglarzy. Dodatkowo, w rejs na „Picton Castle” może wybrać się 40 osób. Nie ma ograniczeń wiekowych. Nie trzeba mieć też żeglarskiego doświadczenia. Wszystkich niezbędnych umiejętności nabiera się w morzu. Bark znany jest z doskonałego szkolenia młodzieży, nie tylko we wspomnianych podróżach dookoła świata, ale też na krótszych dystansach na akwenach Wielkich Jezior, Atlantyku i Pacyfiku. Żaglowiec rzadko zagląda do Europy, a do Polski nie zawinął jeszcze nigdy. W najbliższych latach nie będzie o to łatwo, ale zawsze przecież można mieć nadzieję.

 

Krzysztof Romański

 6.02.2017 r.

Zobacz więcej zdjęć Picton Castle:

 

Dodaj komentarz