Jedna z gwiazd niedawno zakończonego finału The Tall Ships Races – czteromasztowa Santa Maria Manuela – postanowiła jeszcze raz zawinąć do Szczecina. Zanim wyruszy w drogę powrotną z Bałtyku do Portugalii spędzi dzień na Wałach Chrobrego.
Podczas trwającego od 5 do 8 sierpnia szczecińskiego zlotu żaglowców portugalski szkuner cumował na Łasztowni obok Kruzenshterna. W towarzystwie rosyjskiego giganta, siłą rzeczy, pozostawał nieco w cieniu. Tym razem jest inaczej. W reprezentacyjnym miejscu na Wałach Chrobrego, wszystkie oczy będą skierowane właśnie na niego.

Powrót Santa Marii Manueli do Szczecina był niespodzianką nawet dla organizatorów finału, którzy jednak nie kryją radości. – Skoro armator podjął decyzję, by po Hanse Sail w Rostocku przed rejsem do domu jeszcze cofnąć się do Szczecina, to znaczy, że naprawdę im się u nas podobało. Tym razem oczywiście także podejmiemy ich chlebem i drożdżówkami – śmieje się Jerzy Raducha, dyrektor Centrum Żeglarskiego, który koordynował szczeciński TSR.
Żaglowiec wszedł do stolicy Pomorza Zachodniego w środę 16 sierpnia około godz. 19. W czwartek 17 sierpnia jego pokład otwarty będzie dla wszystkich zainteresowanych zwiedzaniem (w godzinach 10-15). Wyjście w morze zaplanowano na godz. 16.
Historia Santa Marii Manueli
Czteromasztowy szkuner zbudowano w Lizbonie w 1937 roku, w rekordowym czasie 62 dni. Stal, z której powstały kadłuby „Santa Marii Manueli” i siostrzanej „Creouli” była przeznaczona pod budowę dwóch okrętów wojennych. Choć zamówienia ostatecznie nie zrealizowano, to najwyższej jakości surowiec się nie zmarnował. Na jednostkach, które z niego stworzono zamiast dział zainstalowano maszty, a maskujące szare barwy zastąpiła biel.
Przez lata statek był częścią słynnej portugalskiej białej floty, której jednostki służyły do połowu dorsza u wybrzeży Nowej Fundlandii. Stąd charakterystyczny kształt kadłuba – z wysokim dziobem, szeroką rufą i obniżoną na środku burtą, co ułatwiało ładowanie złowionych ryb na pokład. Statek z reguły pływał na silniku z jednocześnie postawionymi żaglami, osiągając szybkość maksymalną 13 węzłów, dzięki czemu przeloty na trasie z północnego Atlantyku do Portugalii nie trwały dłużej niż 10 dni, co gwarantowało, że złowione ryby trafią do odbiorców świeże.

Pod koniec lat 60. żaglowce na łowiskach zaczęły być wypierane przez jednostki o napędzie motorowym. Przebudowano też „Santa Marię Manuelę”, która pozbawiona masztów i z dodaną tylną nadbudówką wyglądała jak typowy statek handlowy. Z czasem wyszła z regularnej służby. Niszczejący, nikomu niepotrzebną jednostkę w 2007 roku kupiła firma Pascoal & Filhos. Jej współwłaściciel Anibal Paiao jest uczuciowo związany z portugalską białą flotą, gdyż zarówno jego dziadek, ojciec, jak i wuj byli kapitanami jej jednostek. Żmudne prace nad rewitalizacją „Santa Marii Manueli” trwały trzy lata. Statek został wyremontowany i odrestaurowany według pierwotnych planów z 1937 roku. Od maja 2010 roku pływa jako jednostka szkolna.
W listopadzie ubiegłego roku czteromasztowy szkuner trafił w ręce firmy Recheio – największego portugalskiego operatora sklepów typu „cash and carry”, części koncernu Gerónimo Martins. Jednym z pierwszych ruchów nowego właściciela było przeniesienie statku do Lizbony i wpisanie do dokumentów Madery jako miejsca zarejestrowania.
Więcej o historii „Santa Marii Manueli”, która w tym roku obchodzi 80. rocznicę postania, pisaliśmy tutaj. Przypomnijmy, że to jej trzecia wizyta w Polsce. Oprócz szczecińskiego finału TSR, w 2014 roku zawinęła do Gdyni, by uczcić 40-rocznicę Operacji Żagiel.
Krzysztof Romański
17.08.2017 r.
Zobaczcie naszą galerię zdjęć Santa Marii Manueli: