35 tysięcy mil morskich w 293 dni. Jedenasta okołoziemska wyprawa hiszpańskiego żaglowca Juan Sebastian de Elcano dobiegła końca. Załodze w ostatniej mili przed powrotem do Kadyksu towarzyszył na pokładzie król Hiszpanii Filip VI.
Krzysztof Romański, 18.06.2021 r.
Jedenasty rejs dookoła świata Juana Sebastiana de Elcano okazał się najtrudniejszym z dotychczasowych. Nie z powodu sztormów czy przeciwnych wiatrów, które okręt napotkał po drodze, ale sytuacji pandemicznej. Scenariusz wyprawy od samego początku pisał koronawirus. Rejs rozpoczął się 24 sierpnia 2020 roku w porcie wojennym La Carraca leżącym w granicach miasta Kadyks. Żaglowiec żegnano bez wielkiej pompy, zwyczajowo towarzyszącej jego wyjściom z macierzystego portu. Po 37 dniach ciągłej żeglugi przez Atlantyk, 30 września 2020 roku Juan Sebastian de Elcano dotarł do Montevideo. Wizyta w stolicy Urugwaju miała charakter wyłącznie techniczny – uzupełniono zapasy żywności i paliwa, oddano śmieci, ale nikt z załogi nie schodził na ląd. Ta sama zasada stosowana była w każdym kolejnym porcie, do którego zawijał szkuner. Chodziło o to, żeby osoby na pokładzie utrzymać w swoistej bańce. Jedyną możliwością dotknięcia stałego lądu dla uczestników rejsu były bazy wojskowe, w których jednostka cumowała. Tak było np. w Punta Arenas w Chile, gdzie Hiszpanie mieli okazję pograć w piłkę. Oczywiście między sobą, tak żeby nie mieć kontaktu z kimkolwiek z zewnątrz. Nie trudno się domyślić, że taka sytuacja, choć skutecznie zapobiegła przypadkom koronawirusa na pokładzie, okazała się niezwykle ciężka dla załogi. Stąd też decyzja o zamustrowaniu psychologa podczas wymiany w Guayaquil w Ekwadorze, a także skrócenie podróży.

93. rejs szkoleniowy Juana Sebastiana de Elcano miał zakończyć się 13 lipca 2021 roku w Kadyksie. Żaglowiec wrócił jednak o cały miesiąc wcześniej – 13 czerwca 2021. Na trasie szkunera, oprócz wspomnianych Montevideo, Punta Arenas (gdzie świętowano 500-lecie odkrycia Cieśniny Magellana, o czym pisaliśmy tutaj) i Guayaquil, były też: Valparaiso w Chile, Callao w Peru, Acapulco w Meksyku, Honolulu na Hawajach, Guam, filipińskie wyspy: Samar i Cebu, Dżakarta, Oman i Kreta. Po przejściu Pacyfiku i Oceanu Indyjskiego Juan Sebastian de Elcano wrócił do Hiszpanii drogą przez Kanał Sueski. Kapitanem jednostki podczas całej eskapady był Santiago de Colsa. Na pokładzie znajdowały się 232 osoby i… dwie beczki hiszpańskiego wina jerez Estrella de los Mares, które dojrzewało wytrząsane na oceanicznych falach. Czy wpłynie to walory smakowe, trudno powiedzieć, natomiast z pewnością podniesie wartość (i cenę) tego trunku. Co ciekawe, na redzie Kadyksu na pokład wszedł hiszpański król Filip VI, by towarzyszyć załodze w drodze do portu. Dla monarchy była to sentymentalny powrót do przeszłości, bowiem w 1987 roku, jeszcze jako nastolatek, odbył praktykę na żaglowcu.

Rejs Juana Sebastiana de Elcano upamiętniał pierwszą okołoziemską wyprawę, która odbyła się pod patronatem hiszpańskiego króla Karola I w latach 1519-1522. Ekspedycją dowodził Portugalczyk w służbie Hiszpanii Ferdynand Magellan. Wyprawa wyruszyła z Sewilli we wrześniu 1519 roku w sile pięciu statków, na których płynęło 239 osób. Celem było odkrycie zachodniego szlaku do obfitujących w przyprawy Wysp Korzennych. Po trzech latach do Hiszpanii powrócił tylko jeden z okręt – Victoria – i szczątkowa, 18-osobowa załoga dowodzona przez Baska Juana Sebastiana de Elcano. Stał on się tym samym pierwszym człowiekiem, który opłynął świat. Nawiązuje do tego łacińskie motto umieszczone na rufie Juana Sebastiana de Elcano: „primus circumdedisti me”, co oznacza „pierwszy mnie okrążyłeś”.