W taki sposób „białej fregaty” jeszcze nie pokazywano. Podczas rejsu na Darze Młodzieży fotograf Andrzej Górski dokumentował życie na żaglowcu za pomocą ponadstuletniego aparatu.
To był niezwykły eksperyment. Artysta płynął Darem Młodzieży we wrześniu 2016 roku na trasie z Goteborga do Gdyni. W morzu wykonał serię zdjęć tradycyjną techniką zwaną mokrym kolodium, popularną w pionierskich latach fotografii. To bardzo pracochłonny i żmudny proces, do którego niezbędne jest bystre oko, ale też siła i wytrzymałość. Fotograf musi bowiem zabierać ze sobą sprzęt ważący ponad sto kilo. Oprócz aparatu w drewnianej obudowie, składają się na niego statyw, przenośna ciemnia wraz ze wszystkimi niezbędnymi substancjami i osprzętem, a także kilkadziesiąt szklanych płyt. Przed wykonaniem zdjęcia powleka się jedną z nich warstwą płynnego kolodionu, zawierającego substancję światłoczułą. Później fotografię naświetla się i wywołuje. Wszystkie te czynności nie mogą trwać dłużej niż 15 minut, bo trzeba zdążyć przed zastygnięciem roztworu.
– Najtrudniejsze były ujęcia robione z masztów. Z przygotowaną na pokładzie płytą, aparatem i statywem musiałem wdrapywać się na wysokość 15 metrów, robić zdjęcie i potem szybko wracać na dół, by w plenerowej ciemni wywołać fotografię – opowiada Andrzej Górski.

Zastosowana przez niego technika dominowała w fotografii przez około 30 lat, począwszy od 1850 roku. Dzięki wysokiej czułości daje ona możliwość odwzorowania nawet drobnych szczegółów, jednak wiąże się z długim czasem naświetlania. Osoby, które pozują do zdjęcia muszą więc pozostać w bezruchu nawet kilka sekund. Inaczej ich kontury będą nieostre.
Krzysztof Romański
27.01.2017 r.
Zobacz więcej zdjęć wykonanych przez Andrzeja Górskiego: