Zlot żaglowców Żagle 2023 w Szczecinie

Kurs na Szczecin. Żagle 2025 w długi sierpniowy weekend

Koncerty, wesołe miasteczka, przemarsze orkiestr dętych, stoiska z rękodziełem – atrakcji podczas zlotu Żagle 2025 w Szczecinie nie zabraknie. Jednak największą uwagę przyciągać będą główni aktorzy wydarzenia – żaglowce. Oto nasz przewodnik po tegorocznych jednostkach.

Krzysztof Romański, 12.08.2025 r.

 

O tym, że we flocie tegorocznych Żagli jest kilka jednostek, które nigdy wcześniej nie zawijały do Szczecina, pisaliśmy w naszym wczorajszym artykule, który przeczytacie TUTAJ. Dziś skupimy się na pozostałych żaglowcach – znanych i lubianych, starych, dobrych znajomych.

Santa Barbara Anna

Niemiecki trzymasztowy szkuner urejony z długością całkowitą 44,2 m jest największym żaglowcem Żagli 2025. Wybudowany w 1951 roku w Lowestoft statek słynny jest sławą poprzedniego właściciela – Joey Kelly’ego, członka bijącego w latach 90. rekordy popularności zespołu The Kelly Family. Nazwa jednostki upamiętnia matkę muzyka. Zanim jednak Santa Barbara Anna pojawiła się na burtach, statek przez ponad dwie dekady pływał jako trawler pod nazwą Vanessa Ann. Najpierw bazował w Grimsby (miał wówczas oznaczenie rybackie nr LT254), a od 1957 roku we Fleetwood, niewielkim porcie rybackim na wschodnim wybrzeżu Anglii. Zmienił się wówczas armator jednostki – (Dalby Steam Fishing) i oznaczenie rybackie (FD133). Nitowany kadłub wykonany został z solidnej, brytyjskiej stali, dziób był charakterystycznie podniesiony, co ułatwiało walkę z wysokimi oceanicznymi falami, a śródokręcie dominowała wysoka nadbudówka. Głównym napędem statku był ośmiocylindrowy silnik wysokoprężny. Dwa zbiorniki mogły pomieścić ponad 30 ton paliwa, co wystarczało na tygodniowy rejs. Vanessa Ann łowiła m.in. dorsza w pobliżu Islandii i to tam ucierpiała podczas Pierwszej Wojny Dorszowej w konfrontacji z islandzkim patrolowcem Thor. Dziób trawlera został wówczas poważnie uszkodzony.

Na początku lat 70. zmieniła się rola statku. Służył on wówczas jako jednostka pomocnicza w do obsługi platform wiertniczych na Morzu Północnym. Jednak po awarii uszczelki w pompie olejowej, która zniszczyła główne łożysko, w 1973 roku został odstawiony na sznurek, a po 10 latach bezczynności sprzedany.

Baltic Sail Gdańsk 2024
Santa Barbara Anna / Fot. Krzysztof Romański

Nabywca, Alan W. Smallwood z Londynu, zamierzał przekształcić statek w pływający warsztat i zabrać go na wyspy południowego Pacyfiku. Niestety, choroba nie pozwoliła na realizację jego planów i jednostka ponownie zmieniła właściciela. Zakupił ją inżynier z przeszłością w Royal Navy Reg March i takielarz Jack Scott. W latach 1984-1985 w Padstow w Kornwalii statek został gruntownie wyremontowany i przebudowany na żaglowiec. Usunięto wysoki pokład dziobowy i nadbudówkę, pozostawiając pokładówkę w której urządzono salon i kabinę nawigacyjną. Na pokładach położono drewno teakowe, zaś chłodnię przekształcono w dużą, klimatyzowaną dyskotekę i bar. Z pomalowanym na czerwono kadłubem szkuner woził pasażerów po Karaibach.

Bez stałego nadzoru właścicieli, którzy przebywali w Wielkiej Brytanii, stan jednostki zaczął się szybko pogarszać. W 1990 roku, po powrocie z tropików, okazało się, że trzymasztowiec nie nadaje się do dalszej żeglugi. Unieruchomiony w porcie w Plymouth, niszczejący statek wpadł w oko Kelly’emu, który szukał jachtu zdolnego pomieścić jego liczną rodzinę. I tak żaglowiec w 1993 roku trafił w ręce artystów. W trakcie długiego remontu w 1994 roku znów przemalowano kadłub – tym razem na niebiesko. Zmieniono też sporo w rozkładzie i dekoracjach wnętrz.

Jednostka wciąż pływała pod brytyjskim Union Jackiem, ale bazowała głównie w Irlandii, z której wywodzi się grupa The Kelly Family. Po śmierci Barbary Anny Kelly, matki rodziny, statek został przechrzczony, by uhonorować jej pamięć.

Muzykująca familia z czasem straciła entuzjazm do morskich przygód i w 2005 roku przekazała statek pod kuratelę niemieckiej organizacji pozarządowej Odin-Stiftung z Rostocku. Dziś operatorem jednostki jest rostockie stowarzyszenie non-profit Bramschot e.V., które realizuje pod żaglami rejsy czarterowe z pasażerami i sailtrainingowe z młodzieżą.

 

Baltic Beauty

To jednostka z długą historią. Zbudowana w 1926 roku w stoczni N.V. Capello w Zwartsluis w Holandii jako statek do przewozu żywych węgorzy Hans 2. W miejscu, w którym dziś znajduje się salon kapitański, zlokalizowany był wielki zbiornik dla ryb. Statek dysponował wówczas silnikiem parowym. W roku 1936 został sprzedany do Szwecji i przemianowany na jednostkę pod nazwą Sven Wilhelm – na cześć syna dyrektora nowego armatora. Nie zapłacono za nią pieniędzmi. Walutą tej transakcji było 25 ton węgorzy. Oczywiście żywych. Lata pracy i połowów nadwątliły jej budowę oraz piękno. W 1977 roku została wycofana ze służby. Na niszczejący wrak przyszłej „piękności” natrafił w 1978 roku jej późniejszy wieloletni właściciel – Victor Gottlow. Zdecydował się go kupić i – po długim remoncie – przekształcił w żaglowiec. Najpierw szkuner, a potem – od 2004 roku – w brygantynę. Nowy armator na cześć swojej żony nazwał statek Dominique Fredion. Gdy jednak miłość pary zakochanych nieco ostygła, Gottlow postanowił poszukać bardziej neutralnego imienia i przemianował statek na Baltic Beauty.

Baltic Beauty
Baltic Beauty / fot. Krzysztof Romański

W 2018 roku zarządzanie jednostką przejął dom armatorski POLSail z Gdańska. Właściciel Baltic Beauty poszukiwał bowiem kogoś młodszego, kto w jego imieniu będzie zajmował się działalnością operacyjną statku. Z czasem zdecydował się na sprzedaż. W efekcie Polska zyskała kolejny duży żaglowiec. 6 lipca 2019 roku na flagsztoku jednostki podniesiono biało-czerwoną banderę, a portem macierzystym stał się Gdańsk (wcześniej Ronneby). Dziś, choć nazwa grodu nad Motławą wciąż figuruje na rufie, faktycznym portem macierzystym jest Sopot.

Po zmianie bandery przyszła kolej na zmianę koloru kadłuba. Nelsońskie malowanie na niebieskim tle zastąpiła szlachetna biel z pasem szarości na wysokości pokładu. Ponadto, na obu burtach pojawiły się specjalnie zaprojektowane napisy z nazwą i portem macierzystym. Zmodyfikowano również takielunek – ze względu na kiepski stan rei postanowiono je zdemontować. Statek ponownie więc stał się szkunerem. Załoga jednostki z kapitanem Robertem Smagoniem i Justyną Szawelską na czele wielokrotnie udowodniła, że uwielbia żeglować i jeśli tylko pozwala na to pogoda – stawiać żagle nawet przy odchodzeniu od kei. Podczas finału regat The Tall Ships Races 2024 w Szczecinie Baltic Beauty podbiła serca wielotysięcznej publiczności, paradując po Odrze pod żaglami. Jak będzie tym razem?

 

Bonawentura

To jedyny w Polsce kecz o rzadko spotykanym takielunku zwanym Va Marie, z żebrowym gaflem. Jednostkę zbudowano w 1948 roku w Stoczni Północnej w Gdańsku (działającej wówczas pod nazwą Stocznia nr 3). Powstała jako drewniany, dębowy kuter rybacki typu MIR-20A, zmodyfikowanej wersji popularnego przed wojną kutra MIR-20. Dokumentację, jeszcze w czasie okupacji, opracował zespół inżyniera Wojciecha Orszuloka, późniejszego konstruktora licznych statków i jachtów, m.in. szkunera Zew Morza. Kutrów z tej serii zbudowano 16. Do dziś zachował się tylko jeden.

Rodzinne Zdjęcie Polskich Żaglowców - Bonawentura
Rodzinne Zdjęcie Polskich Żaglowców – Bonawentura / fot. Krzysztof Romański

 

Jednostka weszła do służby 17 czerwca 1948 roku pod nazwą Arka 16, z numerem burtowym GDY-137. Dołączyła do floty Przedsiębiorstwa Połowów Morskich i Handlu Zagranicznego „Arka”. Miała 19,5 metra długości całkowitej, czterocylindrowy silnik i ożaglowanie pomocnicze typu kecz, o łącznej powierzchni 84 metrów kwadratowych. Jej załoga składała się z 14 osób. Z przystani w Basenie Prezydenta w Gdyni jednostka ruszała na bałtyckie łowiska w poszukiwaniu dorsza i śledzia. W 1950 roku kuter przebazowano do Ustki (numer burtowy UST-54), a rok później trafił do Władysławowa (WŁA-59). W 1961 roku w tamtejszym porcie zderzył się z innym kutrem. Na szczęście obyło się bez ofiar i większych uszkodzeń. W 1967 roku zakończyła jego kariera rybacka, ale za wcześnie było jeszcze na emeryturę. Przebudowany na portowy holownik, pod nieoficjalną nazwą Władek, został stałym rezydentem Władysławowa. W 1970 roku skreślono go z rejestru aktywnych jednostek. Przez cztery lata stał bezczynnie, w oczekiwaniu na kasację. Uratował go zapał młodego kapitana Krzysztofa Bussolda, któremu zamarzył się żaglowiec. Kadłub Władka przetransportowano na barce do przystani Akademickiego Klubu Morskiego przy Twierdzy Wisłoujście w Gdańsku. Tam zaczął się żmudny proces przebudowy, która rozciągnęła się na ponad 20 lat! Przebudowy – dodajmy – realizowanej na przekór przeciwnościom i rachunkowi ekonomicznemu. W nagrodę, wiosną 1994 roku, już jako dojrzały kapitan, Krzysztof Bussold mógł stanąć za sterami imponującego 20-metrowego kecza sztakslowego, który nazwał Bonawentura. Jego pierwszym portem macierzystym została Gdynia, obecnym jest Gdańsk.

Elegancki drewniany kecz jest ozdobą mariny w gdańskim starym porcie. Efektownie prezentuje się również po zmroku, kiedy włączane jest ledowe podświetlenie pokładu. Często bierze udział w bałtyckich zlotach żaglowców i paradach żeglarskich, lubi też wybrać się na Hanse Sail do Rostocku. Czasami wypuszcza się poza Bałtyk. W 2015 roku pożeglował aż na Wyspy Kanaryjskie. Do dyspozycji załogi są dwa czteroosobowe kubryki i dwie koje w mesie. Armatorem jednostki jest biuro Błękitny Piotruś i jego dobry duch – Barbara Staniewicz-Zalewska. To ich zasługa, że żaglowiec w ostatnich latach jest w tak doskonałej kondycji, a pływający pod jego żaglami załoganci chętnie wracają na pokład.

 

Libava, Bryza H i Szkwał w Gdańsku
Libava, Bryza H i Szkwał w Gdańsku / fot. Krzysztof Romański

 

Bryza H

Pierwotnie jednostka nie miała nic wspólnego z żeglarstwem. Powstała na zamówienie Polskiego Ratownictwa Okrętowego jako kuter pomocniczy.

Po II wojnie światowej krajobraz polskiego wybrzeża, a zwłaszcza Zatoki Gdańskiej i Puckiej, usiany był wrakami statków i okrętów. Niektóre zatonęły w walce, inne – jak ogromny pancernik Gneisenau – zostały zatopione przez wycofujących się Niemców z premedytacją, np. by zablokować podejście do gdyńskiego portu. Usuwanie powojennych artefaktów trwało wiele lat i wymagało wielkich nakładów sił i środków. Wykonanie tych prac nie byłoby możliwe bez nurków. To właśnie dla nich powstał pomocniczy kuter holowniczo-nurkowy Pucka Bryza, który wybudowano w 1952 roku w Rybackiej Bazie Remontowej w Pucku. Statek miał drewniany kadłub o długości 18,44 metra, a sylwetkę jednostki dominowała dość wysoka nadbudówka znajdująca się na śródokręciu. Bryza, bo pod taką – skróconą – nazwą kuter ostatecznie wszedł do służby, mogła rozwinąć prędkość 9 węzłów i zabrać w rejs 6 osób. Jej portem macierzystym była Gdynia, w której siedzibę ma ówczesny armator – Polskie Ratownictwo Okrętowe.

Z czasem, gdy problem wraków nie był już tak palący, Bryza przejęła rolę kutra ratowniczego, którą pełniła do 1982 roku. Wycofany z eksploatacji statek rok później za symboliczną kwotę oddano Lidze Obrony Kraju. Nowy właściciel nie miał pomysłu na wykorzystanie jednostki. Postawiona przy Twierdzy Wisłoujście w Gdańsku Bryza niszczała. Pozbawiona opieki, była stopniowo rozkradana, a amatorzy napojów wyskokowych pod chmurką urządzili sobie w niej toaletę. W takim stanie statek zastał Waldemar Heisler, prawnik z Gdańska, którego ojczym uczestniczył w budowie Bryzy. LOK chętnie pozbył się problemu i sprzedał jednostkę. Rozpoczęła się żmudna, trwająca 16 lat, przebudowa kutra na żaglowiec. Prace trwały tak długo, bo armator prowadził je własnym sumptem w wolnym czasie. Niewiele brakowało, by jego plany nigdy nie doszły do skutku. Podczas przejścia z Gdańska do Gdyni jednostka bowiem… zatonęła. Na szczęście szybko udało się ją podnieść z dna i dokończyć renowację.

Ostatecznie w 2000 roku Waldemar Heisler mógł z dumą pokazać światu nowy żaglowiec. Zdecydował się pozostać przy nazwie Bryza, którą rozszerzył o inicjał swojego nazwiska. Udało mu się stworzyć kecz o długości całkowitej 23,8 metra i wysokiej dzielności morskiej. Mocarną, położoną na środku nadbudówkę zastąpiła mniejsza, zlokalizowana w części rufowej. Na dwóch masztach statek nosi żagle o łącznej powierzchni 180 metrów kwadratowych. Jego portem macierzystym został Gdańsk, z którego wypływa w rejsy po Bałtyku. Regularnie bierze udział w okolicznych zlotach i imprezach żeglarskich, podczas których na krótkie przejażdżki zabiera nawet 28 osób. Na dalsze wyprawy na pokładzie Bryzy H może się wybrać 14 osób.

Ernestine

Powstała w 1899 roku jako Seequatze w stoczni Karla Manthé w Wolinie. Dwa lata później zarejestrowano ją w Szczecinie jako statek do przewozu ryb pod nazwą Hildegard. Transportował on żywe ryby z łodzi rybackich do większych portów w okolicy. W tamtych czasach, gdy o chłodniach jeszcze nikomu się nie śniło, ogromnie ważna była szybkość, z jaką wyciągnięty z wody połów dostarczano do punktów sprzedaży. Jednym ze sposobów była budowa łodzi typu quatzen, których kadłuby miały liczne otwory, przez które woda dostawała się do wnętrza zbiornika, umożliwiając przepłukiwanie ryb podczas rejsu.

Do lat 60. jednostka pływała pod nazwą WOG 100 w rejonie Wolgast i Rankwitz, a gdy ze względu na rozwój technologii, na jej usługi popyt się wyczerpał, zacumowano ją w Wolgaście, gdzie w końcu osiadła na dnie. W siódmej dekadzie XX wieku statek został wydobyty przez Rolfa Reeckmanna z Seedorf na Rugii i przewieziony do stoczni w miejscowości Freest. Tam kadłub zrekonstruowano z użyciem drewna dębowego i w 1977 roku ponownie zwodowano, już z nową nazwą Ernestine. Żaglowiec był wówczas otaklowany jako dwumasztowy szkuner.

W 2005 roku Tilmann Holsten i Nele Hybsier kupili wymagający ponownego remontu wiekowy żaglowiec i stopniowo doprowadzili do świetności. Od 2006 roku Ernestine znów pływa z pasażerami po Bałtyku. Nowi właściciele zdecydowali o powrocie do tradycyjnego kutrowego ożaglowania z jednym masztem.

Od lata 2012 do wiosny 2013 roku statek odbył najdłuższą podróż w swojej historii – popłynął aż na Maderę, przez Brest, Maroko i Wyspy Kanaryjskie, a w powrotnej drodze zawinął też do Wielkiej Brytanii. Od 2015 roku Ernestine bazuje w Lauterbach na Rugii. Warto dodać, że oprócz armatorów, jednostkę jako kapitan prowadzi też czasem Polka – Zuzanna Śmierzchalska.

Born2sail

To jedyna jednostka we flocie Żagli 2025, której budulcem jest beton. Szkuner zbudowano w 1974 roku w Surrey według projektu Eda Duboisa. Ferro-cement to popularny w latach 70. materiał konstrukcyjny, którego początki sięgają drugiej wojny światowej. Mieszkańcy Szczecina znają spoczywający w jeziorze Dąbie kadłub zbudowany w podobny sposób, na którym czasem odbywają się wydarzenia artystyczne tj. Jazz na Betonowcu. Born2sail zdarzało się żeglować po Karaibach, Alasce i Morzu Śródziemnym. Obecnie użytkowany jest do rejsów bałtyckiech, przede wszystkim w okolicy Bornholmu.

 

W zlocie Żagle 2025 wezmą także udział, m.in. duński Freedom, niemieckie VictoriaKattenturm, polskie Barlovento 2, Maria, Cykas, Zryw i Rubin. Okazałą flotę jednostek towarzyszących stworzą, m.in. lodołamacz Ocelot i zabytkowa Kuna, parowy holownik Baltic Boy, statek szkolny Politechniki Szczecińskiej Nawigator XXI, wielozadaniowa jednostka Urzędu Morskiego Planeta I, szkolny kuter z Darłowa Franek i statki pożarnicze Strażak-24 i Strażak-28.

Tradycyjnie wielką atrakcją zlotu Żagle będzie możliwość wybrania się w rejs na pokładzie jednego z uczestników imprezy. Wejściówki rozeszły się jak świeże bułeczki, jednak organizatorzy zapowiadają, że pojedyncze bilety będą jeszcze dostępne bezpośrednio przed wyjściem z portu.

 

Z okazałym programem imprez towarzyszących można zapoznać się TUTAJ.

Krzysztof Romański

12.08.2025 r.
Zdjęcie w nagłówku: Krzysztof Romański

 

 

Dodaj komentarz