Ciekawa flota żaglowców, tłumy odwiedzających i ładna pogoda – taki był przepis na sukces 22. edycji Baltic Sail Gdańsk. Organizatorzy potwierdzili, że mają pomysł na rozwój imprezy, która z każdą edycją staje się bardziej atrakcyjna.
Niemal 30 jednostek przybyło w tym roku do Gdańska na Baltic Sail. Niekwestionowaną gwiazdą była największa z nich – holenderska Mercedes. Jej imponujące rozmiary najbardziej rzucały się w oczy podczas manewrów, kiedy to dwumasztowy bryg zajmował niemal całą szerokość toru wodnego. Stojąc przy nabrzeżu przy ul. Wartkiej, cumował burta w burtę z rosyjskim Yunyi Baltietsem, żaglowcem szkolnym petersburskiego technikum morskiego. Dwumasztowy szkuner o długości 48,4 metrów zwodowano w 1989 roku w ówczesnym Leningradzie. W 2012 roku przeszedł gruntowny remont – zmienił barwę kadłuba z czarnej na białą, wymieniono urządzenia nawigacyjne i mechaniczne, ożaglowanie i takielunek. Swoją pierwszą podróż po renowacji odbył w 2016 roku, kiedy wraz z 25 kadetami na pokładzie odwiedził Gotlandię i Wyborg. W ubiegłym roku wypuścił się na dalszy akwen. Zawinął do Loch Ewe w Szkocji, w trakcie 2 wojny światowej miejsca formowania konwojów płynących do Murmańska w ZSRR, by wziąć udział w festiwalu upamiętniającym bohaterów tych arktycznych wypraw. Podczas rejsu do Szkocji załoga Yunyi Baltietsa wsławiła się odnalezieniem brytyjskiego nurka, który przebywał w wodzie ponad 11 godzin. Jego ocalenie uznano niemal za cud.
Publiczność odwiedzająca gdański stary port mogła zwiedzać pokłady cumujących na Motławie żaglowców lub skorzystać z oferty płatnych 3-godzinnych rejsów po Zatoce Gdańskiej. Sporą popularnością cieszył się stały uczestnik Baltic Sail – pływająca pod banderą łotewską Libava. To wierna replika 17-wiecznego żaglowca z floty księcia Jakuba Kettlera, regenta Kurlandii. Tego typu statki były wówczas popularne na królewskich dworach i wśród arystokracji jako jachty wypoczynkowe, potwierdzające wysoki status społeczny i bogactwo posiadacza. Projekt żaglowca powstał w oparciu o materiały muzealne, przede wszystkim rysunki holenderskich jachtów, które zachowały się w zbiorach Muzeum Morskiego w Petersburgu oraz niemieckich książkach historycznych. Prace nad Libavą w rosyjskiej stoczni Varyag trwały dwa lata (2007-2008). Stosowano wyłącznie tradycyjne metody, takie jak w przed wiekami.

W piątek 6 lipca flotę Baltic Sail powiększył niespodziewanie niemiecki Roald Amundsen. Dla tak dużego statku nie było już miejsca na Motławie i dlatego musiał stanąć przy nabrzeżu Ziółkowskiego w Nowym Porcie. Następnego dnia w Gdańsku pojawił się inny nieoczekiwany gość – estoński Runbjarn. 17,5-metrowa jednostka zbudowana w latach 2006-2008 to replika dawnych drewnianych statków używanych do polowań na foki.
– Takie wizyty bardzo nas cieszą i są potwierdzeniem, że wśród żeglarzy Baltic Sail postrzegany jest jako przyjazna impreza ze świetną atmosferą – podsumowuje Piotr Kukowski z Fundacji Gdańskiej, koordynator operacji wodnych Baltic Sail.
Po raz kolejny można było się przekonać, jak ważną rolę spełnia oddana do użytku w ubiegłym roku kładka przez Motławę. Dzięki niej uczestniczące w imprezie żaglowce mogły cumować po obu stronach rzeki, a przestronny skwer na Ołowiance stać się areną bogatej oferty atrakcji lądowych. Odbywały się tam m.in. koncerty szantowe. W sobotni wieczór 7 lipca udało się pobić rekord Polski w zbiorowym wykonaniu „Morskich opowieści”.
Imprezę zwieńczyła niedzielna parada żaglowców na Motławie, którą mieliśmy okazję komentować. Zgromadzonej na brzegach Motławy publiczności zaprezentowały się nie tylko uczestniczące w zlocie jednostki, ale też kilkadziesiąt jachtów, motorówek i łodzi na co dzień cumujących w okolicznych marinach.
Krzysztof Romański
9.07.2018 r.