7 maja flota jednostek uczestniczących w tegorocznym Velas Latinoamerica miała w planie trawers Hornu. Niekorzystne prognozy pogody zmusiły jednak żaglowce do rezygnacji z próby opłynięcia legendarnego przylądka.
Zacinający deszcz, silny wiatr i wysokie fale – z takimi warunkami musiałyby mierzyć się żaglowce w okolicy przylądka Horn. Przypomnijmy, że maj to na tym terenie późna jesień, zatem aura niesprzyjająca spokojnej żegludze nie mogła być zaskoczeniem. Komendanci siedmiu uczestniczących w zlocie jednostek liczyli jednak na okno pogodowe. Niestety, szczegółowe prognozy przygotowane przez argentyńską stację meteorologiczną w Usuhuai nie pozostawiały wielkiego marginesu na nadzieję. Jako pierwszy na zmianę trasy zdecydował się Juan Sebastian de Elcano, chociaż to jego załodze najbardziej zależało na zaliczeniu „żeglarskiego Everestu”. Liczący 91 lat hiszpański szkuner nie ma bowiem jeszcze na koncie trawersu najsłynniejszego przylądka świata. Komendant jednostki Ignacio Paz wielokrotnie jednak podkreślał, że dla niego najważniejsze jest bezpieczeństwo i jeśli pojawi się choćby cień zagrożenia, nie będzie ryzykował. 7 maja, po wyjściu z Usuhuai fale, które napotkał Juan Sebastian de Elcano osiągały 11 metrów wysokości.

Pozostałe żaglowce podjęły próbę zbliżenia się do Hornu, ale szybko musiały zawrócić. Po konsultacjach, podjęto wspólną decyzję, by na Pacyfik popłynąć alternatywną trasą przez kanał Beagle. W przypominających norweskie fiordy cieśninach warunki były znacznie lepsze niż na otwartym oceanie. Mimo to, dla bezpieczeństwa, żaglowcom towarzyszyły holowniki, które w razie potrzeby gotowe były do szybkiej reakcji. Następnym przystankiem tegorocznego Velas Latinoamerica będzie chilijski port Punta Arenas, w którym flota spodziewana jest 11 maja.
Krzysztof Romański
9.05.2018 r.
Zdjęcie w nagłówku: Armada de Chile