5 najciekawszych żaglowców, jakie przypłyną do Polski w 2019

Na kolejny wielki zlot The Tall Ships Races przyjdzie nam w Polsce poczekać do 2021 roku. Nie znaczy to jednak, że naszych portów w międzyczasie nie odwiedzą piękne żaglowce. Przedstawiamy 5 najciekawszych jednostek, które w tym roku zawiną do Polski.

 

5. Greif (Niemcy)

 

Greif to niemiecka stalowa brygantyna o długości całkowitej 41,1 m. Wybudowany w 1951 roku w stoczni Warnowwert w Rostoku. Zwodowany 26 maja, do służby pod banderą Niemieckiej Republiki Demokratycznej wszedł 2 sierpnia. Nazwany Wilhelm Pieck na cześć pierwszego prezydenta wschodnich Niemiec. Przez lata pod jego żaglami szkoliła się socjalistyczna enerdowska młodzież.

 

Greif / fot. Bildsurfer
Greif / fot. Bildsurfer

 

W 1974 roku żaglowiec wziął udział w pierwszej Operacji Żagiel w Polsce. Po 4 dekadach ponownie przypłynął do Gdyni, by uświetnić zlot organizowany w 40. rocznicę tej historycznej imprezy. Od 1991 roku pływa pod banderą zjednoczonych Niemiec i nazwą Greif. Jego armatorem i portem macierzystym jest miasto Greifswald. Statek na dwóch masztach nosi 15 żagli o łącznej powierzchni 570 metrów kwadratowych.

 

Greif (Niemcy)
Długość: 41,1 m

Liczba masztów: 2
Typ: brygantyna
Tonaż: 280
Rok budowy: 1951
Miejsce budowy: Rostock
Port macierzysty: Greifswald

 

Greif będzie gościem zlotu Baltic Sail Gdańsk, który odbywa się od 5 do 8 lipca. We wrześniu złoży też krótkie wizyty w Kołobrzegu i Świnoujściu.

 

4. Gulden Leeuw (Holandia)

 

Wybudowany w Frederikshavn w latach 1936-37 jako 45-metrowy statek motorowy Dana. Powstał na zamówienie duńskiego Ministerstwa Rolnictwa i Rybołówstwa. Do służby wszedł w 1938 roku. Używany był do prowadzenia badań oceanograficznych. Podczas pierwszej oceanicznej podróży na północny Atlantyk okazało się, że jednostka nie jest wystarczająco stabilna, co utrudniało prace badawcze. Szybko zdecydowano się więc na remont, podczas którego przedłużono kadłub o ponad 8 metrów.

Wojenną zawieruchę Dana przetrwała cumując bezpiecznie w kopenhaskim porcie. Przed wkroczeniem Niemców do Danii załoga usunęła część silnika, przez co okupant nie mógł wcielić jednostki do swojej floty. Po wojnie statek wrócił do żeglugi. Przez dekady prowadził badania biologii Bałtyku i Morza Północnego. Wypuszczał się też na dalsze akweny – w pobliże Grenlandii, a nawet na Morze Sargassowe, dokąd popłynął w 1966 roku by zbierać informacje na temat cykli rozrodczych europejskich węgorzy.

 

Gulden Leeuw jeszcze jako Dana Nyborg
Gulden Leeuw jeszcze jako Dana Nyborg / fot. Frits Olinga

 

W 1980 roku Danę w służbie zastąpił nowy statek, który przejął nie tylko obowiązki, ale i nazwę. Dotychczasowa Dana stała się Daną Researcherem pływającym we flocie armatora Bertra International. W 1984 roku statek został sprzedany działającej w branży offshore firmie Esvagt. Po przebudowie, przez 16 lat służył pod nazwą Esvagt Dana jako jednostka pomocnicza dowożąca załogi i zaopatrzenie na platformy wiertnicze. W 2001 roku statek trafił pod egidę szkoły morskiej w Nyborg. Znów zmienił nazwę – na Dana Nyborg – i przeznaczenie – tym razem stał się jednostką typowo szkoleniową.

Starzejący się, stojący na sznurku w porcie Marstal statek w 2007 roku wpadł w oko dwóch Holendrów – Roberta Postumy i Arjena Tollnera – którzy postanowili go wyremontować i dać drugie życie jako żaglowiec. Prace nad metamorfozą w stoczni Balk Royal Shipyard w Ulk trwały 3 lata. Efekt był imponujący. W 2010 roku do rodziny żaglowców dołączył trzymasztowy szkuner urejony o długości całkowitej 70,1 metrów. Idealny do rejsów szkolnych i pasażerskich. – Spełniliśmy marzenie. Zbudowaliśmy duży, dzielny żaglowiec nawiązujący do lat 30. ubiegłego wieku, którego pokład przypomina klasyczne jachty – cieszą się holenderscy armatorzy.

 

Gulden Leeuw / fot. Valery Vasilevsky
Gulden Leeuw / fot. Valery Vasilevsky

 

Patrząc na Gulden Leeuwa, zwracają uwagę jego wysokie, niemal 40-metrowe maszty. Łączna powierzchnia żagli to ponad 1400 metrów kwadratowych. Statek zabiera w rejsy 60 praktykantów, a na krótszych dystansach, na jednodniowe przejażdżki może się na nim wybrać nawet 200 pasażerów. Portem macierzystym jednostki jest Kampen.

Nazwa Gulden Leeuw po polsku oznacza złotego lwa. Nawiązuje do historycznego okrętu wojennego z XVII w., flagowej jednostki admirała Cornelisa Trompa podczas III wojny angielsko-holenderskiej.

Gulden Leeuwa mieliśmy okazję oglądać w Polsce już kilka razy. Pierwsza wizyta miała miejsce w Gdyni podczas The Culture Tall Ships Regatta, od 2 do 5 września 2011 roku. Co ciekawe, na pokładzie żaglowca w regatowym rejsie z Turku płynęła ekipa dziennikarzy Telewizji Polskiej, a efekty ich pracy można było potem zobaczyć w reportażu wyemitowanym w porannym programie Kawa czy herbata. Później statek zawinął też do Szczecina na finał The Tall Ships Races w 2013 roku.

Od 2015 roku Gulden Leeuw jest flagową jednostką kanadyjskiego programu Class Afloat, który po zatonięciu barkentyny Concordia w 2010 roku pozbawiony jest żaglowca szkolnego.

 

Gulden Leeuw (Holandia)
Długość: 70,1 m
Liczba masztów: 3
Typ: szkuner urejony
Tonaż: 675
Rok budowy: 1937
Miejsce budowy: Frederikshavn
Port macierzysty: Kampen

 

To właśnie w ramach tego programu holenderski szkuner przypłynie do Polski. Zacumuje w Gdyni w dniach 20-24 kwietnia.

 

 

3. Alexander von Humboldt 2 (Niemcy)

 

 

Dzięki nietypowej, zielonej barwie kadłuba i żagli, Alexander von Humboldt zyskał miano jednego z najbardziej rozpoznawalnych żaglowców świata. Gdziekolwiek się pojawił, zdobywał serca i na długo wbijał się w pamięć zwiedzających. Tajemnica jego zielonych żagli? Tę kiedyś zdradził nam inżynier Zygmunt Choreń, który w drugiej połowie lat 80. zaprojektował przebudowę starego latarniowca z 1906 roku na bark.

– Byłem na spotkaniu, na którym zielone żagle zaproponował przedstawiciel browaru Beck’s. Podniósł się krzyk: „Jak to? Zielone żagle? Nigdy w życiu! Muszą być białe”. Miesiąc później odbyło się kolejne zebranie. Pan z Beck’sa poprosił wszystkich do okna i mówi: „Widzicie tę ciężarówkę? Pełna jest zielonego płótna. Jeśli stać was, by wyrzucić na śmietnik 50 tysięcy marek, to proszę bardzo”. Ten argument chyba zadziałał. Zielone żagle uszyto, ale miały być stawiane tylko czasami – za specjalną opłatą. Ostatecznie się spodobały i zostały na stałe – wspomina gdański „ojciec żaglowców”.

 

Parada Tall Ships Stavanger
Parada Tall Ships Stavanger / fot. Krzysztof Romański

 

Od wejścia do służby w 1988 roku Alex, jak był pieszczotliwie nazywany, wielokrotnie brał udział w regatach i zlotach żaglowców, także w Polsce. Na jego pokładzie młodzież z całego świata poznawała tajniki żeglarstwa, ale też uczyła się życia wspólnie stawiając czoła żywiołom. Z czasem pragmatyczni Niemcy uznali, że 62,5-metrowy statek jest za mały i zbyt kosztowny w utrzymaniu. Powstał więc pomysł zbudowania nowego, nieco większego barku. Środki na jego budowę armator – stowarzyszenie Deutsche Stiftung Sail Training (DSST) – gromadził kilka lat. Ostatecznie potrzebnych było 15 milionów euro. Statek powstał w latach 2008-11 w stoczni w Bremerhaven i był pierwszym od pół wieku żaglowcem zbudowanym w Niemczech (po replice Gorch Focka w 1958 roku.) Ma 65 metrów długości całkowitej, również zielony kadłub, ale w dniu zmiany warty na masztach prezentował komplet białych żagli. Presja żeglarskiej braci była jednak zbyt silna – w 2015 roku w górę po raz pierwszy powędrowały zielone żagle, który drugi Alex nosi do dziś.

 

Alexander von Humboldt 2 (Niemcy)
Długość: 65 m
Liczba masztów: 3
Typ: bark
Tonaż: 763
Rok budowy: 2011
Miejsce budowy: Bremerhaven
Port macierzysty: Bremerhaven

 

Statek przypłynie do Gdyni 1 czerwca.

 

2. Sedov (Rosja)

 

Rosyjski czteromasztowiec to największy żaglowiec szkolny świata. Wybudowano go w 1921 roku w Kilonii. Jako Magdalene Vinnen II pływał pod niemiecką banderą pełniąc rolę statku towarowego na południowoamerykańskiej trasie dookoła Hornu. Przewoził m.in. chilijską saletrę, brytyjski węgiel oraz jęczmień. W 1936 roku zmienił armatora na Norddeutscher Lloyd, co wiązało się też z nową nazwą – Kommodore Johnsen i nową trasą – po zboże do Australii. Ostatnia przedwojenna podróż z Antypodów do Irlandii w 1939 roku trwała 107 dni.

Po II wojnie światowej statek najpierw na krótko trafił w ręce Brytyjczyków, a potem przekazano go Związkowi Radzieckiemu jako zadośćuczynienie za straty wojenne. Nazwano go na cześć rosyjskiego podróżnika i badacza polarnego – Gieorgija Sedova. Między 1957 i 1966 rokiem jednostka przeprowadziła szereg badań oceanograficznych. Regularnym uczestnikiem regat i zlotów żaglowców stała się dopiero w latach 80. Jej znakiem rozpoznawczym był wówczas biały kadłub. W 2005 roku zdecydowano się na zmianę barwy na czarną (z białym pasem wzdłuż linii pokładu i czerwienią pod linią wody). Sedov został pomalowany w ten sposób, by zagrać rolę w filmie o katastrofie innego czteromasztowego barku – Pamira. Niemiecki żaglowiec był ostatnim windjammerem, który po II wojnie światowej kontynuował żeglugę towarową. 22 września 1957 roku zatonął na Oceanie Atlantyckim wioząc jęczmień z Buenos Aires do Hamburga. Podczas huraganu źle zamocowany ładunek przesunął się powodując najpierw przechył, a potem przewrócenie się statku do góry dnem. Z 86-osobowej załogi zdołano uratować tylko 6 osób. O tej tragedii opowiada film „Pamir – ostatni rejs” w reżyserii Kaspara Heidelbacha. Zdjęcia ze Sedovem w tytułowej roli nakręcono w Niemczech i na Wyspach Kanaryjskich. Po ich zakończeniu Rosjanie postanowili pozostać przy czarnym malowaniu. W tym roku, po ponad 14 latach, zaordynowano powrót do bieli.

 

Sedov z białym kadłubem / fot. Wikipedia

 

W latach 2012-13 Sedov po raz pierwszy odbył okołoziemski rejs. Wyprawa rozpoczęła i zakończyła się w St. Petersburgu, a na trasie statku znalazły się aż 32 porty. W 2017 roku statek zmienił port macierzysty. Położony na dalekiej północy Murmańsk został zastąpiony przez bałtycki Kaliningrad.

 

Sedov (Rosja)
Długość: 117,5 m
Liczba masztów: 4
Typ: bark
Tonaż: 3432
Rok budowy: 1921
Miejsce budowy: Kilonia
Port macierzysty: Kaliningrad

 

Sedov, już pomalowany na biało, odwiedzi Gdynia w dniach 2-3 maja. Będzie go też można zobaczyć 18 maja w Świnoujściu.

 

1. Juan Sebastian de Elcano (Hiszpania)

 

Juan Sebastian de Elcano szczyci się tym, że pokonał największy dystans ze wszystkich pływających obecnie żaglowców. W swojej 90-letniej historii okręt przemierzył ponad 2,3 mln mil morskich, z czego 60% wyłącznie pod żaglami – bez używania silnika. W tym czasie odbył aż 10 rejsów dookoła świata. Jak widać – nazwa zobowiązuje. Patronem jednostki jest bowiem baskijski podróżnik, który brał udział w słynnej wyprawie Ferdynanda Magellana. Ekspedycja wyruszyła z Sewilli w 1519 roku w sile pięciu statków. Po trzech latach do Hiszpanii powrócił tylko jeden z nich – „Victoria” – dowodzona właśnie przez Juana Sebastiana Elcano. Stał on się tym samym pierwszym człowiekiem, który opłynął świat. Nawiązuje do tego łacińskie motto umieszczone na rufie obecnego Elcano: „primus circumdedisti me”, co oznacza „pierwszy mnie okrążyłeś”.

 

Geneza powstania Juana Sebastiana de Elcano sięga roku 1910. Wówczas to ze służby wycofano starzejącą się fregatę Nautilus i hiszpańska marynarka wojenna została bez szkolnego żaglowca. Przyszli oficerowie mieli zdobywać praktykę pływając na zwykłych okrętach, będących w regularnej eksploatacji. Tę formę edukacji dość szybko jednak uznano za mało efektywną. Dlatego już w 1923 roku podpisano umowę ze stocznią Echevarrieta y Larrinaga w Kadyksie na budowę nowej jednostki. Jej projekt zamówiono u znanego angielskiego inżyniera Charlesa Nicholsona. Pierwotnie żaglowiec miał nazywać się Minerva. Nazwisko słynnego podróżnika jako patrona zaproponował właściciel stoczni podczas uroczystości położenia stępki. Propozycja dotarła do królewskich uszu i spotkała się z na tyle życzliwym przyjęciem, że zwodowany 5 marca 1927 roku stalowy kadłub ochrzczono imieniem „Juan Sebastian de Elcano”. Po odbyciu prób morskich, okręt wszedł do służby w 1928 roku.

 

fot. Armada Espanola

 

Całkowita powierzchnia 21 żagli jednostki to 2870 metrów kwadratowych, dzięki czemu jest ona w stanie osiągnąć maksymalną prędkość 17,5 węzła. Wysokość jej masztów sięga 48,5 metrów. Co ciekawe, każdy z nich ma inną nazwę, nawiązującą do wcześniejszych szkolnych żaglowców hiszpańskiej floty. Są to kolejno: Blanca, Almansa, Asturias i Nautilus.

 

Okręt w rejs zabiera 275 osób, z czego 197 to załoga stała, a 78 miejsc przypada dla kadetów – studentów 4-go roku dwóch hiszpańskich akademii marynarki wojennej. Wśród nich są też kobiety – w ubiegłym roku było ich 36. Na pokładzie zawsze jest katolicki ksiądz, który w każdą niedzielę i święto odprawia mszę dla załogi. Tradycją jest też obecność w każdym rejsie szkoleniowym przedstawiciela brytyjskiej lub amerykańskiej marynarki, który pełni rolę nauczyciela języka angielskiego. Praktyka na Juanie Sebastianie de Elcano to powód do dumy. Odbywali je nawet przyszli królowie Hiszpanii – Juan Carlos (w 1958 roku) oraz Filip VI (w 1987 roku).

 

Portem macierzystym Juana Sebastiana de Elcano jest La Carraca – baza Królewskiej Hiszpańskiej Marynarki Wojennej, leżąca w granicach miasta Kadyks.

 

Juan Sebastian de Elcano (Hiszpania)
Długość: 113,1 m
Liczba masztów: 4
Typ: szkuner urejony
Tonaż: 3770
Rok budowy: 1927
Miejsce budowy: Kadyks
Port macierzysty: Kadyks

 

Juan Sebastian de Elcano będzie gwiazdą Dni Morza w Szczecinie. Żaglowiec będzie można oglądać przy Wałach Chrobrego w dniach 12-17 czerwca. 

 

Krzysztof Romański

22.03.2019 r.
Fotografia w nagłówku: Armada Espanola

Jedna myśl na temat “5 najciekawszych żaglowców, jakie przypłyną do Polski w 2019

Dodaj komentarz