Bounty w Gdyni

Bounty w Gdyni. Klasyczny drewniany żaglowiec cumuje obok Sea Towers

Jest mniejszy od swojego legendarnego 18-wiecznego imiennika, ale jego klasyczne linie, drewniany kadłub i stylowa nadbudówka to emanacja żeglarskiego piękna. Do Gdyni przypłynął kecz Bounty – jacht z ciekawą historią, zaprojektowany przez słynnego amerykańskiego inżyniera Lewisa Francisa Herreshoffa.

Krzysztof Romański, 20.06.2021 r.

Dwumasztowy żaglowiec wybudowano w 1934 roku. Jest nieco mniejszy niż jego młodsza siostra – słynny regatowy jacht Ticonderoga, również zaprojektowany przez Herreshofa. Bounty powstał na zamówienie Neda Dane’a – zakochanego w żaglach potomka bogatej rodziny z Massachusetts – jako jacht do niedzielnych przejażdżek i udziału w okolicznościowych regatach, organizowanych przez kluby żeglarskie wschodniego wybrzeża USA. Właścicielowi na pokładzie zawsze towarzyszył steward, a to, jak wyglądały rejsy na Bounty najlepiej pokazuje anegdota, według której, gdy kiedyś na trasie zabrakło białego obrusa, lunch podano na stole wyściełanym… jednym z żagli. Podczas II wojny światowej kecz przejęła Straż Przybrzeżna. Jego kadłub przemalowano wówczas na szary kolor. W 1954 roku żaglowiec ucierpiał podczas huraganu Carol. Porywisty wiatr i wysoka fala zaniosły go w głąb lądu w miejscowości Woods Hole. By ściągnąć go po wszystkim z powrotem na wodę, trzeba było wykopać kilkusetmetrowy kanał.

 

Bounty w Gdyni
Bounty w Gdyni / fot. Krzysztof Romański

 

W 1957 roku Bounty trafił w ręce rodziny Lloydów, która na wyspie St. Croix prowadziła pierwszą fabrykę przetwórstwa mleka na Karaibach. Z czasem drewniany kadłub zaczął przeciekać. Armator poszukiwał porady w licznych karaibskich stoczniach. Nikt jednak nie był w stanie znaleźć przyczyny nasilającego się nabierania wody. Wreszcie w 1967 roku sfrustrowany właściciel zdecydował się skorzystać z oferty stoczni w Boothbay Harbor w stanie Maine, która zamiast gruntownego remontu, zaproponowała budowę nowego kadłuba. Tak też się stało. Przeważyły argumenty ekonomiczne. Na nową jednostkę przeniesiono takielunek, wyposażenie wnętrz – zachowano wszystko, co tylko się dało. A jaki los spotkał spisany na straty przeciekający kadłub, który pozostał w stoczni? Kilka lat później wyremontował go O. Lie-Nielsen, który uprzednio współpracował z Herreshoffem i darzył sentymentem wszystkie jego żaglowe projekty. Dziś po oceanach pływają więc dwa bliźniacze żaglowce o imieniu Bounty. Oba już wyprowadziły się ze Stanów Zjednoczonych. Ten zbudowany na nowym kadłubie nosi teraz banderę francuską, zaś oryginalny w 1996 roku znalazł nowy dom w Niemczech. Nabył go Michael Schmidt, a jego portem bazowym stał się Greifswald. To właśnie ten kecz można jeszcze przez kilka dni oglądać w Gdyni. Cumuje przy Sea Towers w nowej marinie Yacht Park.

 

Bounty ma 17,5 metrów długości całkowitej. Uwagę zwracają jego pochylone w kierunku rufy maszty, nawiązujące do słynnych kliprów baltimorskich. Łączna powierzchnia jego żagli to 140 metrów kwadratowych.

 

Krzysztof Romański

20.06.2021 r.
Zdjęcie w nagłówku: Krzysztof Romański

Dodaj komentarz