Kaisei pod wodą w Oakland

Były polski żaglowiec tonie w Stanach Zjednoczonych

Przy portowej kei w kalifornijskim Oakland zatonęła brygantyna Kaisei. Żaglowiec wybudowano w końcu lat 80. w Polsce.

Krzysztof Romański, 26.05.2025 r.

 

12 grudnia 1981 roku na Morzu Śródziemnym, niedaleko Korsyki, poszedł na dno drewniany dwumasztowy szkuner Zew Morza, którego armatorem był Polski Związek Żeglarski (PZŻ). Jednostka była niezwykle zasłużona dla polskiego żeglarstwa. Dość powiedzieć, że w latach 1973-74 opłynęła świat pod dowództwem kapitana Zdzisława Michalskiego. W katastrofie na szczęście nie ucierpiał nikt z członków załogi, ale poczucie straty było ogromne. Dlatego delegaci na sejmik uchwałą zobowiązali zarząd PZŻ, by pieniądze z ubezpieczenia za utracony żaglowiec przeznaczyć na budowę następcy. I tak – w latach 1987-1990 – powstał nowy dwumasztowy szkuner urejony, który na pamiątkę poprzednika nazwano Zew.

 

Za projekt jednostki odpowiadał doświadczony konstruktor jachtowy Ryszard Langer, twórca licznych typów jachtów (tj. Vega, Antares, Conrad), pierwszej, niezrealizowanej ostatecznie koncepcji Daru Młodzieży, a później m.in. udanej barkentyny Concordia dla kanadyjskiej Class Afloat. Stalowy kadłub Zewa zbudowano w stoczni Intersteru w Elblągu, natomiast wyposażenie i takielunek zrealizowano w Gdańsku. Statek miał długość całkowitą 39,4 m, zaś na jego grocie widniał numer PZ-2.

 

Zew pod żaglami
Zew pod żaglami / fot. Andrzej Straburzyński

 

Po wejściu do służby żaglowiec ruszył w dziewiczy rejs na Karaiby pod dowództwem kapitana Andrzeja Straburzyńskiego. Armator liczył, że jednostka będzie tam przez część roku zarabiała na siebie dewizowymi czarterami. Jednak zamiast czarterów trafił się kupiec – Sail Training Association of Japan (STAJ) – który na stół położył konkretne pieniądze. Jako że Polska świeżo po upadku socjalizmu przeżywała wówczas ogromne trudności gospodarcze, dolarowa oferta zrobiła duże wrażenie. Długo się nie zastanawiano.

 

Żaglowiec wrócił do kraju zza oceanu tylko po to, by dokonać modyfikacji takielunku. Zlecenie remontu dostała prężna wówczas stocznia Dora państwa Doroty i Eryka Jacobsonów, ta sama, która budowała Fryderyka Chopina. To z nią współpracował wtedy inżynier Zygmunt Choreń, dlatego to on zajął się projektem zmiany otaklowania ze szkunera na brygantynę. Niezbędne prace wykonano na terenie Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni, od której Dora wynajmowała plac. Co ciekawe, Sail Training Association of Japan stała się przy okazji jednym z licznych sponsorów wyposażenia Fryderyka Chopina, na który dzięki pośrednictwu państwa Jacobson trafiła, warta wówczas 10 tysięcy dolarów, radiostacja z Zewa. Japończycy jej nie potrzebowali, bo miała ustąpić miejsca nowej – oczywiście produkcji japońskiej.

 

Nie tylko takielunek i radiostacja się zmieniły. Nowy był kolor kadłuba, który przemalowano na niebiesko – oraz nazwa – Kaisei, co po japońsku oznacza gwiazdę morza. Debiutem w świecie wielkich żaglowców był dla Kaisei udział w transatlantyckich regatach Columbus, organizowanych w 1992 roku dla upamiętnienia odkrycia Ameryki. Statek brał w nich udział pod banderą Organizacji Narodów Zjednoczonych.

 

Kaisei pod żaglami
Kaisei pod żaglami / fot. Ocean Voyage Institute

 

W Kraju Kwitnącej Wiśni jednostka przez 15 lat realizowała misję morskiego wychowania młodzieży. W 2009 roku statek kupiła amerykańska organizacja pozarządowa Ocean Voyages Institute, której założycielką i liderką jest Mary Crowley. Ze względów formalnych i oszczędnościowych na żaglowcu podniesiono banderę Antigui i Barbudy, zdecydowano się jednak pozostać przy tej samej nazwie. Brygantyna została flagową jednostką Projektu Kaisei, który miał na celu krzewienie świadomości o zanieczyszczeniu oceanów plastikiem. Statek wykonał też szereg rejsów badawczych pomiędzy zachodnim wybrzeżem USA i Hawajami, podczas których monitorowano stan Pacyfiku i oczyszczano jego powierzchnię z unoszących się śmieci i porzuconych sieci rybackich.

 

Portem bazowym statku stało się San Francisco. Niestety, w 2013 roku żaglowiec stanął na sznurku w Oakland i został wystawiony na sprzedaż, tymczasem Ocean Voyage Institute kontynuował swój projekt na pokładzie innej jednostki – Kwai. Niestety, potencjalnych nabywców odstraszała kondycja nieużywanej brygantyny, która – jak to u nieregularnie eksploatowanych statków – stopniowo się pogarszała. Doprowadzono do sytuacji, w której jakikolwiek remont wymagałby wyłożenia sporych sum, daleko przewyższających cenę zakupu. Warto dodać, że jednym z zainteresowanych był w pewnym momencie Piotr Kulczycki, właściciel Fryderyka Chopina. W tym wypadku jednak patriotyzm i poczucie misji musiało ustąpić ekonomicznemu realizmowi.

 

I tak Kaisei wyczekiwał na cumach lepszych czasów, które nie nadeszły. W niedzielę 25 maja 2025 roku, stojąca przy nabrzeżu w Oakland jednostka nabrała wody i osiadła na dnie.

 

O godz. 16.13 komenda straży pożarnej w Alamelda otrzymała zgłoszenie o dużym statku nabierającym wody w estuarium na wysokości Blanding Avenue 2500. Po przybyciu na miejsce, strażacy zastali opuszczony przez załogę żaglowiec, który był częściowo zanurzony i zacumowany do nabrzeża. Przy użyciu łodzi funkcjonariusze zabezpieczyli sąsiednie jednostki, a potem odcięli cumy, by nie doszło do uszkodzenia nabrzeża. Zabezpieczono też akwen pod kątem ewentualnych zanieczyszczeń – napisano w komunikacie, wydanym przez komendę straży pożarnej w Alameldzie.
Kaisei pod wodą w Oakland
Kaisei pod wodą w Oakland / fot. Alamelda Fire Department

Wszystko wskazuje na to, że po podniesieniu statek ostatecznie trafi na złom. Jeśli tak się stanie, zepnie się smutna klamra żaglowców projektowanych przez Ryszarda Langera. Przypomnijmy, że w 2010 roku Concordia zatonęła po uderzeniu szkwału na Atlantyku, 300 mil morskich od wybrzeży Brazylii, o czym informowaliśmy tutaj.

 

Krzysztof Romański

26 maja 2025 r.
Zdjęcie w nagłówku: Alamelda Fire Department

 

Dodaj komentarz