Choć ma już ponad 8 dekad, żaglowcem stał się dopiero w 2010 roku. Wcześniej nie miał z żeglarstwem nic wspólnego.
Statek został zbudowany w Frederikshavn w latach 1936-37 jako 45-metrowy motorowiec Dana. Powstał na zamówienie duńskiego Ministerstwa Rolnictwa i Rybołówstwa. Do służby wszedł w 1938 roku. Używany był do prowadzenia badań oceanograficznych. Podczas pierwszej oceanicznej podróży na północny Atlantyk okazało się, że jednostka nie jest wystarczająco stabilna, co utrudniało prace badawcze. Szybko zdecydowano się więc na remont, podczas którego przedłużono kadłub o ponad 8 metrów.
Wojenną zawieruchę Dana przetrwała cumując bezpiecznie w kopenhaskim porcie. Przed wkroczeniem Niemców do Danii załoga usunęła część silnika, przez co okupant nie mógł wcielić jednostki do swojej floty. Po wojnie statek wrócił do żeglugi. Przez dekady prowadził badania biologii Bałtyku i Morza Północnego. Wypuszczał się też na dalsze akweny – w pobliże Grenlandii, a nawet na Morze Sargassowe, dokąd popłynął w 1966 roku, by zbierać informacje na temat cykli rozrodczych europejskich węgorzy. W 1980 roku Danę w służbie zastąpił nowy statek, który przejął nie tylko obowiązki, ale i nazwę. Dotychczasowa Dana stała się Dana Researcherem pływającym we flocie armatora Bertra International. W 1984 roku statek został sprzedany działającej w branży offshore firmie Esvagt. Po przebudowie, przez 16 lat służył pod nazwą Esvagt Dana jako jednostka pomocnicza dowożąca załogi i zaopatrzenie na platformy wiertnicze. W 2001 roku statek trafił pod egidę szkoły morskiej w Nyborg. Znów zmienił nazwę – na Dana Nyborg – i przeznaczenie – tym razem stał się jednostką typowo szkoleniową.

Złoty lew
Starzejący się, unieruchomiony w porcie statek w 2007 roku wpadł w oko dwóch Holendrów – Roberta Postumy i Arjena Tollnera – którzy postanowili go wyremontować i dać drugie życie jako żaglowiec. Prace nad metamorfozą w stoczni Balk Royal Shipyard w Ulk trwały 3 lata. W efekcie w 2010 roku do rodziny żaglowców dołączył trzymasztowy szkuner urejony o długości całkowitej 69,9 metrów. Idealny do rejsów szkolnych i pasażerskich.
– Spełniliśmy marzenie. Zbudowaliśmy duży, dzielny żaglowiec nawiązujący do lat 30. ubiegłego wieku, którego pokład przypomina klasyczne jachty – mówią z dumą holenderscy armatorzy.
Zwracają uwagę wysokie jak na jednostkę tej długości – niemal 40-metrowe maszty. Łączna powierzchnia żagli to ponad 1400 metrów kwadratowych. Statek zabiera w rejsy 60 praktykantów, a na krótszych dystansach, w jednodniowe przejażdżki może się na nim wybrać nawet 200 pasażerów. Portem macierzystym Gulden Leeuwa jest Kampen. Nazwa po polsku oznacza złotego lwa. Nawiązuje do historycznego okrętu wojennego z XVII wieku, flagowej jednostki admirała Cornelisa Trompa podczas III wojny angielsko-holenderskiej. Pod bukszprytem Gulden Leeuwa znajduje się drewniany galion – rzeźba, która oczywiście przedstawia lwa. Zresztą, lew to także maskotka żaglowca. Podczas pobytu w Gdyni w 2011 roku furorę robił członek załogi witający mieszkańców w przebraniu króla zwierząt.
Zobaczcie, jak wygląda rejs na Gulden Leeuwie:
Od 2014 roku Gulden Leeuw jest flagową jednostką kanadyjskiego programu Class Afloat, który po zatonięciu barkentyny Concordia w 2010 roku (pisaliśmy o tym tutaj) pozbawiony jest własnego żaglowca szkolnego. Warto dodać, że Class Afloat jest przedsięwzięciem stworzonym przez Terrego Daviesa w 1984 roku. Program inspirowany był Szkołą pod żaglami Krzysztofa Baranowskiego. Od ponad 30 lat kanadyjska młodzież ma okazję łączyć naukę szkolną z odkrywaniem świata podczas rejsów żaglowcami. Pierwszą czarterowaną przez Kanadyjczyków jednostką była Pogoria. W 1992 roku projekt doczekał własnego, wybudowanego na zamówienie w Polsce statku – wspomnianej Concordii. W niektórych sezonach równolegle młodzież pływała także na Fryderyku Chopinie. Po tragedii Concordii, flagowym żaglowcem Class Afloat w latach 2010-14 był norweski Sorlandet, a teraz jest nim Gulden Leeuw.
Krzysztof Romański
Zdjęcie w nagłówku: Class Afloat